Kiedy dowiedziałam się, że w Poznaniu będzie wystawa prac Fridy Kahlo, wyprawa do tego miasta była tylko kwestią czasu. Tak się składa, że większość wycieczek odbywamy wraz z P. w dość niestandardowych na podróże porach roku. W ramach kontynuowania tradycji zimowego zwiedzania postanowiliśmy spędzić w Poznaniu pierwsze dni grudnia. Nie tylko postanowiliśmy, ale tak też zrobiliśmy.
Wystawa prac Fridy w Centrum Kultury Zamek była głównym powodem naszej wyprawy, ale przecież nie samą sztuką żyje człowiek. W ramach poszukiwania ciekawych miejsc zapytałam Czytelników na swoim facebookowym profilu, co zobaczyć w Poznaniu. Dostałam sporo (p)odpowiedzi, których część udało się przetestować w ciągu kilku dni. Podaję więc dalej listę miejsc, które moim zdaniem warte są odwiedzenia. Mam nadzieję, że Wam się przyda.
Jeśli lubicie egzotyczne rośliny – wybierzcie się koniecznie do Palmiarni. Panuje tam bardzo fajny, wilgotny i ciepły klimat, a godzinny spacer pomiędzy pnączami, liśćmi i kwiatami robi naprawdę dobrze. Mieszka tam też kilkanaście gatunków zwierząt lądowych i wodnych, a w jednym z pomieszczeń zobaczycie i usłyszycie papugi Ara (które nie wyglądają na szczególnie szczęśliwe z miejsca, w którym się znalazły). Ludziom jest tam zdecydowanie lepiej.
***
Być w Poznaniu i nie spróbować ziemniaków, to tak jakby odwiedzić Tatry i nie zjeść oscypka. Dlatego nie mogliśmy nie wybrać się do Pyra Baru, z którym po raz pierwszy zetknęliśmy się dwa lata temu w Gdańsku. Jak sama nazwa wskazuje, znajdują się tam ziemniaki chyba pod każdą możliwą postacią. Dzięki tej wyprawie już wiemy, jak smakuje słynny wielkopolski przysmak, czyli pyry z gzikiem.
***
Ale być w Poznaniu i nie zjeść rogala świętomarcińskiego, to już trzeba być nami. Oboje kiedyś już ich spróbowaliśmy i jakoś nas nie porwały. Dlatego tym razem postawiliśmy na pączki – tym bardziej, że natknęliśmy się podczas spaceru na cudowny przybytek o nazwie Pączek w maśle. A tam: duży wybór smaków nadzienia, przemiła obsługa i najlepsze pączki na świecie.
***
Kalorie najlepiej spalać na spacerach, a takowym sprzyja na przykład zwiedzanie Ostrowa Tumskiego, czyli jedynej wyspy na Warcie, która przetrwała do dziś i mieści się w granicach administracyjnych Poznania. Jeśli będąc na Ostrowie przekroczycie Most Biskupa Jordana, znajdziecie się na Śródce – przeuroczej części miasta, na którą składają się wąskie uliczki, piękne budynki i urocze kawiarnie takie jak La Ruina, którą poleciło mi kilka osób.
***
Uwielbiam księgarnie. Są to miejsca, w których można znaleźć nie tylko świetną literaturę, ale też sporo innych rzeczy, takich jak notesy, kalendarze, pocztówki czy miejskie gadżety. W Starym Browarze znajduje się księgarnio-kawiarnia o wdzięcznej nazwie Bookarest. Nie było łatwo tam trafić, ale opłacało się pobłądzić chwilę po meandrach Browaru. Przy okazji wizyty w Poznaniu sprawdźcie to miejsce koniecznie!
***
O Bookareście wiedzieliśmy, ale o Księgarni Arsenał już nie. Trafiliśmy na nią przypadkiem spacerując po rynku. I okazała się świetnym trafieniem – utknęliśmy tam na dobre (naprawdę dobre) kilkadziesiąt minut. Są tam zarówno nowości wydawnicze, jak i nieco już zapomniane książki. A oprócz tego panuje tam bardzo przyjemny, spokojny klimat. Księgarnia ta ma kilka filii w różnych miejscach Poznania – warto sprawdzić, do której macie najbliżej.
***
Kiedy będziecie kluczyć po poznańskim Starym Rynku, zajrzyjcie do przeuroczej Werandy. To kawiarnia, która została określona przez polecającą ją Anię jako gratkę dla instagramowiczów. I nie pomyliła się Ania w zachwytach ani trochę, bo miejsce jest po prostu przepięknie urządzone. A kawa rzeczywiście pyszna – na przykład podana z likierem pomarańczowym, przyprawami i bitą śmietaną.
***
Podobnie, jeśli chodzi o wystrój, sytuacja wygląda w Ptasim Radiu. Kiedy Marta wymieniła nazwę tej restauracji, było oczywiste, że odwiedzimy to miejsce. W końcu omijanie Tuwima nie należy do naszych ulubionych zajęć. To kolejna przepięknie zaaranżowana przestrzeń, w której miło się znaleźć. Do statusu miejsca idealnego brakuje tylko większego wyboru wegetariańskich dań – z tym akurat w Ptasim Radiu jest kiepsko, a przecież ptaki to nie tylko drapieżniki…
***
Na koniec Gramofon, który jest naszym przypadkowym znaleziskiem. To naleśnikarnia, która znajduje się w centrum Poznania. Gdy tylko zobaczyłam przez szybę jej winylowo-gramofonowy wystrój, zaordynowałam: wchodzimy! I było warto. Fajny, bardzo różnorodny repertuar naleśników na słono i na słodko, ze sporą symfonią rzeczy wege. Oraz przepyszna kawa. To jedno z tych miejsc, z których po prostu nie chce się wychodzić. Tak właśnie było w naszym przypadku.
***
Nie wiem, kiedy znów zawitam do Poznania. Od mojej ostatniej wizyty w tym mieście minęło ponad sześć lat, więc zaobserwowałam sporo zmian w jego wyglądzie. I na pewno nie dopuszczę do kolejnej tak długiej przerwy w widzeniach. A Wy? Macie swoje ulubione poznańskie miejsca? Jeśli tak – napiszcie. Przydadzą się w przypadku kolejnej wyprawy.