Chociaż aura za oknem na to nie wskazuje, (prawie) mamy jesień. Uczniowie i nauczyciele wrócili do szkół, dzień jest wyraźnie krótszy, a instytucje kultury wróciły z nowymi programami i repertuarami. Jak wspominałam już w postach na Facebooku i Instagramie, tegoroczne lato było dla mnie trudne i dalekie od beztroski. W trudnych momentach jeszcze bardziej szukałam wytchnienia i pocieszenia w kulturze. Dlatego postanowiłam przedstawić Wam moje kulturalne zachwyty lata. Mam nadzieję, że Wy także znajdziecie wśród nich coś dla siebie.
KSIĄŻKI
Wszyscy niestety normalni – Maria Czubaszek, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2023 r.
Uwielbiam Marię Czubaszek. Za wszystko – za dystans, umiejętność dosadnego komentowania rzeczywistości, za pióro, poglądy i za humor. Dlatego bardzo ucieszyłam się, gdy P sprezentował mi wydaną w tym roku książkę “Wszyscy niestety normalni”. Trudno było trafić lepiej.
To zbiór opowiadań i felietonów, które wcześniej zostały wydane w tomach “Na wyspach Hula-Gula” oraz “Dziewczyny na ścianę i na życie”. Teraz znalazły się pod jednym, okładkowym dachem.
Do świata Marii Czubaszek zapraszam także w tym wpisie.
Zorze wieczorne – Tadeusz Konwicki, Wydawnictwo ALFA, 1991 r.
“Zorze wieczorne” to książka, którą trudno zakwalifikować do jakiegokolwiek gatunku. To zbiór luźnych przemyśleń, wspomnień o ludziach z branży literackiej (o Tyrmandzie, Michniku i redaktorce Zofii Łuczek), opinii o sytuacji politycznej, opowieści o rodzinie oraz o podróżach zagranicznych Tadeusza Konwickiego.
Do tego rzecz, która zupełnie nie pasuje tematycznie czy gatunkowo, a która jest bardzo ciekawym przerywnikiem w zestawie socjologicznych obserwacji – opowiadanie miłosne “Kilka dni wojny, o której nie wiadomo, czy była”.
Dygat Pan – Lidia Sadkowska-Mokkas, Wydawnictwo Bellona, 2020 r.
Oj poczekał Dygat Pan na stosiku książek na swoją kolej… Żałuję, że tak długo. To znakomita lektura przenosząca nie tylko do świata pisarzy i artystów, ale też do wydarzeń historycznych mających wpływ na ich życiorysy.
Lidia Sadkowska-Mokkas zaprezentowała biografię Stanisława Dygata opartą nie na plotkach i anegdotach, ale na faktach, źródłach historycznych oraz odniesieniach do jego pisarstwa. Wykonała ogromną pracę badawczą (każdy rozdział ma ogromną bibliografię!), ale jednocześnie stworzyła bardzo płynną i wciągającą narrację o świecie Dygata. Świetnie się czyta, trudno się oderwać! To zdecydowanie jedna z moich ulubionych biografii.
***
FILMY
Kobiela na plaży, reż. Janusz Kondratiuk, 1963 r.
Sekcję filmową zaczynamy typowo wakacyjnie, choć z ogromnym przymrużeniem oka. “Kobiela na plaży” to coś na granicy filmu, etiudy, dokumentu, improwizacji i eksperymentu społecznego. Pomysł jest bardzo prosty, a znakomity. Grający samego siebie Bogumił Kobiela pojawia się na plaży w Sopocie. Jego poczynania rejestruje ukryta kamera oraz mikrofon wielkości guzika.
Robi przedziwne, surrealistyczne rzeczy (m.in. wkracza na plażę w czapie, kombinezonie i z nartami), zadaje głupie pytania, śmieje się z siebie i innych, podpuszcza i wywołuje niemałą konsternację. Słowem, zachowuje się jak rasowy prankster. I przy okazji udowadnia swój niebywały talent komediowy.
Przeżyjmy to jeszcze raz: plakat w PRL, reż. Krzysztof Tchórzewski, 2012 r.
Dokument prezentuje rozwój sztuki plakatu w PRL – od czasów tuż po wojnie, przez “rozkwit” i ingerencję cenzury w twórczość artystów, działalność propagandową, aż po zjawisko fenomenu polskiej szkoły plakatu pełnego utalentowanych twórców takich jak m.in. Fangor, Pałka, Świerzy, Lipiński, Henryk Tomaszewski, Starowieyski, Młodożeniec, Zamecznik, Shaybo, Mroszczak czy Lenica.
Co ważne, to nie tylko galeria plakatów, ale i dokument przedstawiający szeroki kontekst społeczny i polityczny – zdjęcia gruzów powojennych, rozmowy z artystami, wypowiedzi ekspertów, fragmenty archiwalnych programów.
Życie, reż. Oliver Hermanus, 2022 r.
Rzecz dzieje się w Londynie, tuż po wojnie. Główny bohater (w tej roli cudowny Bill Nighy) jest urzędnikiem, który wiedzie monotonny, samotny żywot. Wszystko zmienia się za sprawą diagnozy, która nie pozostawia mu nadziei. Przychodzi czas na przewartościowanie życia i zmianę priorytetów.
Mam wrażenie, że ten film przemknął przez kina niezauważony. A bardzo szkoda, bo to uroczy, wzruszający i ciepły film. Na szczęście cały czas można znaleźć go on-line. Dajcie znać, jeśli udało się Wam go zobaczyć.
Ostatnia akcja, reż. Juliusz Machulski, 2009 r.
Zdarzyło mi się w te wakacje jedynie raz wziąć udział w seansie kina plenerowego. I od razu trafiłam tak, że wystarczyło za wszystkie możliwe projekcje. W ramach obchodów roku Aliny Janowskiej w setną rocznicę jej urodzin, Centrum Kultury Filmowej im. Andrzeja Wajdy zorganizowało pokaz filmu “Ostatnia akcja” w reżyserii Juliusza Machulskiego.
Film opowiada o grupie powstańców warszawskich, którzy reaktywują swoją znajomość, aby pomóc wnukowi jednego z nich wydostać się z tarapatów. Ma to być ich Ostatnia akcja. Wybornie było zobaczyć na ekranie doborowe towarzystwo, w którym znaleźli się m.in. Jan Machulski, Alina Janowska, Barbara Krafftówna, Marian Kociniak, Lech Ordon, Wojciech Siemion czy Piotr Fronczewski. Kto nie widział, niech koniecznie nadrobi!
Sytuacja awaryjna, reż. Jiří Havelka, 2023 r. (polska premiera)
Nie mam zwyczaju iść za tłumem, więc odpuściłam dwa wielkie kinowe hiciory lata. Ale na szczęście w repertuarach wypchanych Barbie i Openheimerem udało mi się wypatrzyć perełkę, którą jest znakomita komedia “Sytuacja awaryjna”. Czeski film. I w sumie mogłabym niczego tu nie dodawać. Ale dodam, bo nie mogę odmówić sobie tej przyjemności.
Gdzieś na prowincji jednym z niewielu środków lokomocji jest pociąg, który przejeżdża tą trasą dwa razy dziennie. W wagonie znajdują się reprezentanci przeróżnych grup – samotna matka z dzieckiem, chłopaki z grupy rockowej, znudzone sobą małżeństwo, myśliwy, wdowa, mały chłopiec, pracownik zakładu pogrzebowego i kombatant wojenny. Gdy orientują się, że ich pociąg jedzie bez maszynisty, zaczynają szukać sposobu na wydostanie się z nieciekawej sytuacji. I wtedy zaczyna się cała zabawa okraszona przez widownię wybuchami śmiechu.
Z pewnością nie jest to film dla wszystkich. Ci, którzy lubią absurd i groteskę (a ja tak mam), będą bawić się świetnie.
***
TEATR
Kwartet dla czterech aktorów, reż. Mikołaj Grabowski
W ciągu bardzo krótkiego czasu obejrzeliśmy z P dwa spektakle oparte na tekstach Bogusława Schaeffera. Oba opowiadają w teatrze o teatrze i oba wyreżyserował Mikołaj Grabowski. Jednym z nich są “Próby” w Teatrze Polonia, drugim – kultowy już “Kwartet dla czterech aktorów”, który z ogromnym powodzeniem od lat podróżuje po Polsce bawiąc publiczność. Widać, że Mikołaj Grabowski lubi się z Schaefferem i doskonale czuje jego teksty.
Ale na „Kwartet dla czterech aktorów” chodzi się przede wszystkim dla… aktorów. A ci nie zawodzą. Mikołaj Grabowski, Andrzej Grabowski, Jan Frycz i Jan Peszek to zestaw idealny. Panowie śmieją się z siebie, z teatru, z międzyludzkiej komunikacji i… trochę z publiczności, która zdecydowanie to kupuje. Ani trochę nie dziwię się popularności tego spektaklu. To nie tylko znakomita i mądra rozrywka (w końcu ten Schaeffer!), ale i popis aktorstwa najwyższej próby.
***
WYSTAWY
Kolor życia – Frida Kahlo w Łazienkach Królewskich
Sądząc po tłumach, które ustawiały się w kolejkach przez dwa miesiące trwania wystawy, było to jedno z najgorętszych wydarzeń tego lata w stolicy. Wiadomo, Frida to artystka, która zawsze przyciąga ogromną publiczność. Nic więc dziwnego.
Ale na specjalną uwagę zasługuje oprawa, która była trafiona w punkt. Podchorążówka w lipcu i sierpniu przeniosła się z Łazienek do Meksyku za sprawą barw, aranżacji kwiatowych i motywów związanych z Fridą.
Magdalena Abakanowicz „Wątki i osnowa” – Galeria Debiut w Gdyni
To było jedno z milszych zaskoczeń podczas naszego wyjazdu do Trójmiasta. Podczas przechadzki po Gdyni wypatrzyliśmy z P. siedzibę Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Magdaleny Abakanowicz oraz informację o wystawie jej prac w związanej ze szkołą Galerii Debiut.
Na wystawie można było zobaczyć jej pierwsze obrazy, rysunki, druciane ptaki oraz oczywiście prace wykonane z tkanin.
Wróblewski i po… sztuka realizmu bezpośredniego – Muzeum Narodowe w Lublinie
Rok temu do Muzeum Narodowego w Lublinie ściągały tłumy wielbicieli prac Tamary Łempickiej. W tym roku hitem z pewnością była wystawa poświęcona Andrzejowi Wróblewskiemu. Można było na niej oglądać około 100 prac artysty oraz 50 dzieł innych twórców nim zainspirowanych.
Mimo bardzo krótkiego okresu twórczości (Andrzej Wróblewski zginął w wieku zaledwie 30 lat, więc działał jedynie przez dekadę), stał się artystą nie tylko bardzo rozpoznawalnym, ale także najdroższym. Jak to często w takich przypadkach bywa, sławy dorobił się dopiero po śmierci.
Paryż Północy? Warszawa lat 30. na fotografiach Henryka Poddębskiego – Fotoplastikon Warszawski
Do sięgania po wątki z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku – czy to w literaturze, muzyce, sztuce czy naukach społecznych – zupełnie nie trzeba mnie namawiać. Nie musiał robić tego też P., który pewnego razu wpadł na pomysł odwiedzenia dawno nie odwiedzanego Fotoplastikonu.
A tam rewelacja! Warszawa widziana oczami i obiektywem jednego z najwybitniejszych fotografów XX wieku – Henryka Poddębskiego. Tramwaje, łyżwiarze w Parku Ujazdowskim, stragany uliczne czy znane nam obrazki z Łazienek stanowiły prawdziwą podróż w czasie.
Ta wystawa trwała do 2 września, ale jeśli tylko macie możliwość, koniecznie wybierzcie się do Fotoplastikonu na jakąkolwiek inną. To magiczne miejsce, które samo w sobie jest świadkiem historii.
***
MIEJSCA
Centrum Praskie Koneser w Warszawie
To jedno z miejsc, które bardzo lubię odwiedzać cały rok, ale szczególnie chętnie wpadam tam latem. Powodów jest całe mnóstwo – fajne knajpki, wystawy, galerie sztuki i bardzo przyjazna przestrzeń.
Layup – Galeria sztuki miejskiej w Gdańsku
Z kolei to odkrycie i zaskoczenie podczas naszego pobytu w Gdańsku. Miejsce, w którym sztuka uliczna wraca do swoich korzeni i pokazuje swoje pierwotne, nie skalane reklamami i projektami oblicze.
Interaktywne Muzeum Gier i Flipperów – Flipper Stacja Gdańsk
Właśnie w tym miejscu P. postanowił spędzić swoje urodziny, a ja oczywiście postanowiłam mu towarzyszyć. W życiu nie sądziłam, że dam się wciągnąć w świat kolorów, dźwięków, konsoli i im podobnych atrakcji. Absoltny hicior – gra z Iron Maiden. Oczywiście z Eddiem w roli głównej.
Kawiarnia Cyngwajs w Lublinie
Nie pamiętam, kiedy kawiarnia wraz z wystrojem, muzyką i klimatem zrobiła na mnie aż takie wrażenie. Mignęła mi gdzieś na Instagramie, więc będąc kiedyś na chwilę w Lublinie postanowiliśmy ją odwiedzić. Zdecydowanie było warto! Na ścianach zdjęcia dawnego Lublina, na każdym stoliku serwety, książki i stare gazety, a w ofercie m.in. kawa z syfonu, serwowana przedwojenną metodą. Jeśli lubicie retro miejscówki, wybierzcie się tam koniecznie. My na pewno tam wrócimy.
***
Mam nadzieję, że jakoś udało Wam się dobrnąć do końca. Zebrałam tu zachwyty z aż trzech miesięcy – czerwca, lipca i sierpnia. Wrześniowe będą zapewne mniej pojemne. Dajcie znać, czy któreś z moich inspiracji Wam się spodobały. A może coś byście dodały/dodali do mojej listy?