Magdalena Samozwaniec przez całe swoje życie udowadniała, że zasłużyła na nadany jej przez Kornela Makuszyńskiego tytuł „pierwszej damy polskiej satyry”. Błyskotliwość, inteligencja, cięty język i serwowane bez mrugnięcia okiem trafne spostrzeżenia to jej znaki rozpoznawcze. Posługiwała się nimi za życia i posługuje się nimi nadal, choć minęło już prawie pół wieku od jej śmierci.
Życiowe rady
Na szczęście okazało się, że schowała przed nami notatki, które ukazały się niedawno nakładem Wydawnictwa Iskry pod postacią zredagowanej przez Rafała Podrazę książki „Trzymajmy się! Życiowe rady dla starych i młodych”. Kiedy poznałam tytuł książki niedługo przed jej premierą, spodziewałam się, że w moje ręce trafi coś a la poradnik czy zbiór złotych myśli autorstwa kobiety, która sporo przeżyła, dużo doświadczyła i jeszcze więcej osiągnęła. I jak to w przypadku Magdaleny Samozwaniec, okazało się to zmyłką. Właściwie to dobrze, bo kiedy mamy do czynienia z satyryczką zdecydowanie jest to w cenie.
Pierwsza dama zabiera głos
Rzeczywiście, nie ma tu wymienionych konkretnych porad z cyklu „jak żyć”, bo to byłoby za proste. Jest za to zbiór krótszych i dłuższych felietonów, opowieści i innych, przepełnionych anegdotami tekstów opowiadających o rzeczywistości społecznej, wydarzeniach historycznych, życiu literackim, rodzinie Kossaków i zmianach w obyczajowości na przestrzeni lat, dziesięcioleci, a nawet wieków. Spostrzeżenia, wnioski, refleksje i tytułowe, tak poszukiwane przeze mnie rady są zawarte w tej książce, ale trzeba je sobie po prostu odnaleźć.
Z perspektywy lat widzę, że zawsze był problem z datą moich urodzin. Nie powiem, jest to wrażliwe miejsce u mnie i mojej siostry Lilki. Oczywiście, gdy Olszański wydawał w PAX-ie pamiętniki Tatki i w przedmowie podał prawdziwy rok, nie protestowałam; to było wydanie naukowe. Ale gdy wścibski redaktorek zapytał, czy obraz „Córki artysty” malowany był w 1906 czy w 1911 roku, odpowiedziałam ostro, acz dowcipnie:
– Tatko, zaczął malować go w szóstym, a skończył w jedenastym.
Co innego można było odpowiedzieć? Oczywiście nie mam choroby umysłowej i wiem, ile mam lat, ale kto kobiecie wzbroni się odmłodzić.
Z pamiętnika pisarki
Teksty, które ukazały się pod wymyślonym przez samą Samozwaniec tytułem pochodzą z różnych źródeł i lat. Część z nich ukazywała się w książkach oraz gazetach, część w „Trzymajmy się!” miała swoją premierę, a niektóre – jak opowiadanie „Gwiazdka na Kossakówce” – zostały usunięte przez cenzurę z innych publikacji i mogły wyjść na światło dzienne dopiero teraz.
Moim ulubionym artykułem z tego zestawu jest świetnie napisany rozdział książki „Z modą przez stulecia”, która miała się ukazać wraz z rysunkami Mai Berezowskiej. Publikacja w końcu nie została wydana (choć zaliczka była już „prawie wypłacona”), a jej dość obszerny fragment trafił do tej książki. Jest tak smaczny, że pozostaje tylko żałować, że nie będzie nam dane przeczytanie całości.
Enfant terrible na salonach
Magdalena Samozwaniec w charakterystycznym dla siebie, pełnym ironii (i autoironii) stylu opowiada o wydarzeniach i zjawiskach. W opowieściach tych kryją się odpowiedzi na liczne pytania dotyczące historii, wojny, kultury oraz kształtowania charakteru. Pisze o tym, czy warto odkładać pieniądze, czy powinno się podążać za modą, jaki wpływ na młodych ludzi ma muzyka i jak odnaleźć się w niełatwych życiowych sytuacjach. Jeśli chodzi o ostatnią kwestię, autorka nigdy nie miała w zwyczaju oszczędzania kogokolwiek, co w przypadku stosunków towarzyskich miewało niezbyt przyjemne skutki.
Zawsze jestem, jak to się teraz określa, enfant terrible – głośno mówię, co myślę. Nigdy nie potrafiłam być dyplomatką. Kiedy coś wydaje mi się fałszywe, zakłamane albo głupie, głośno to potępiam. Wyśmiewam się z tego, o czym zasadniczo nie wypada mówić. Co rusz ktoś się więc obraża. Zdaję sobie sprawę, że życie satyryka polega na stałym narażaniu się ludziom, których się wykpiwa, mimo to, jeśli ktoś mnie obraża, to jestem tym faktem bardzo zdziwiona. Ja nie wyśmiewam ludzi, ja wyśmiewam obyczaje.
Wizyta w Kossakówce
Na kolejnych stronach książki łatwo zauważyć, że niezwykle ważna dla Magdaleny Samozwaniec była rodzina. Bycie córką Jerzego Kossaka, wnuczką Juliusza Kossaka i siostrą Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej niejako obligowało ją do tego, aby pielęgnować pamięć o zasłużonych dla polskiej kultury postaciach.
Bardzo wyraźnie widać jej uwielbienie dla ojca i siostry, miłość do Mamidła oraz przywiązanie do rodzinnej Kossakówki (która dziś niestety niszczeje). Wrażenie to wzmacniają świetnie dobrane do kontekstów opowieści zdjęcia z albumów rodzinnych Kossaków i inne materiały archiwalne, takie jak na przykład pierwszy wiersz napisany przez Lilkę (kiedy miała zaledwie kilka lat).
Lektura pełna niespodzianek
Opracowanie książki, która składa się z oddzielnych, nie połączonych ze sobą tekstów z pewnością nie było łatwym zadaniem. Rafał Podraza poradził sobie z nim świetnie. Oprócz zebrania w całość rozproszonych i różnorodnych stylistycznie form literackich, sporo kwestii wyjaśnił we wstępie i zakończeniu książki. O niektórych zawiłościach stosunków rodzinnych Kossaków pewnie większość z nas nie miała pojęcia (ja na pewno).
Ale i tak najważniejsze nie są ani rady, ani zapis z ewolucji obyczajowości, ani nawet historie ze świata kultury. Najważniejsze jest to, że dzięki tej książce genialne i ponadczasowe teksty Magdaleny Samozwaniec zostały uratowane przed zniknięciem w otchłaniach archiwów.
***
Jeśli nie zetknęliście się jeszcze z tekstami pierwszej damy polskiej satyry, koniecznie sięgnijcie po tę wydaną przez Iskry publikację. Myślę, że zainspiruje Was do przeczytania jeszcze innych książek jej autorstwa. A może już znacie jej teksty? Jeśli tak, koniecznie podzielcie się wrażeniami z lektury w komentarzach.