Zespół Mikromusic wydał właśnie singiel, z którym nie mógł trafić lepiej. Chodzi o piosenkę za mało, która opowiada o relacjach człowieka z przyrodą. I sam tytuł mówi na ten temat już wszystko. Właśnie ważą się losy uboju rytualnego – na jego temat odbywają się liczne debaty, dyskusje i kłótnie. Więc ja też postanowiłam zabrać w tej sprawie głos.
Dawno, dawno temu w jednej z piosenek Indios Bravos Gutek śpiewał, że nie obchodzą go statystyki, wybory, przemowy posłów i cały ten polityczny bełkot. Mam dokładnie tak samo. Wiem, że to nie po obywatelsku i nie przystoi. Ale generalnie mam gdzieś te wszystkie polityczne burze, konferencje i wystąpienia. Do momentu, aż mnie szlag jasny trafi. A trafia mnie w jednym jedynym przypadku – gdy kolejne „mądrości” polityków wycelowane są w los zwierząt (albo przynajmniej o ten temat zahaczają). Takie sprawy monitoruję na bieżąco. I zazwyczaj w duchu wypowiadam wtedy wiele niecenzuralnych słów. Właściwie nie tylko w duchu.
Wczoraj odbyła się gala finałowa trójkowego plebiscytu „Srebrne usta”. Po raz drugi wygrał ją mój ulubiony polityk – minister Marek Sawicki. „Ten krzyk o Kongresie Lewicy, który ma być dopiero w połowie czerwca, przypomina tak naprawdę wiosenny przylot i darcie się ptaków w kluczach na niebie. I żurawie krzyczą i gęsi krzyczą. Każdy niby w jednym kierunku, gdzieś tam na te Błota Pińskie lecą, ale tak naprawdę jaja znosić będą osobno” – taką oto kreatywną słowną wycieczką pod niebiosa zabłysnął nasz wspaniały minister. Aż same cisną się różnego rodzaju porzekadła o lataniu i uskrzydlających właściwościach pewnych cech i ułomności charakteru, ale przytaczać ich nie będę, bo i tak każdy wie, o jakie porzekadła chodzi. A piszę o tych słowach dlatego, że idealnie charakteryzują podejście ministra Sawickiego do zwierząt. Chociaż wiem, że akurat w tym przypadku chodziło mu co coś zupełnie innego. Taka jestem wredna, że się biedaka uczepiłam.
W sumie chyba żaden minister rolnictwa nie może być wielbiony przez miłośników zwierząt (do których dość nieskromnie spróbuję się zaliczyć). Wiadomo, z zasady chodzi o handlowanie żywym (zwierzęcym) towarem dla zysku. Tak było, jest i będzie, więc nie będę tu pisała elaboratów na temat wegetarianizmu. W każdym razie mam wrażenie, że w kwestii ministrów tego resortu ciągle spadamy z deszczu pod rynnę – co jeden, to lepszy.
„Gazeta Wyborcza” napisała dziś, że Trybunał Konstytucyjny odrzucił skargę Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich na zakaz uboju rytualnego, który miał niby naruszać konstytucyjną wolność praktykowania religii. Jasne, szczególnie że praktycznie całe mięso pochodzące z tego zbrodniczego procederu (teraz chyba już można to tak nazywać) trafiało na eksport. Jak podała „Gazeta”, dochody z certyfikowania takiego mięsa stanowiły na przykład podstawę finansowania Muzułmańskiego Związku Religijnego w Polsce. Tadam. Jak widać, jest o co walczyć. Prokurator generalny w swoim oświadczeniu napisał, że ubój rytualny nie tylko nie ogranicza konstytucyjnych praw, ale także jego zakaz jest elementem ochrony moralności, która każe minimalizować cierpienie istot czujących. Wielkie ufff. Pewnie to jeszcze nie koniec awantury o ubój (a raczej o kasę) podszytej trochę pokracznie rozumianymi wartościami religijnymi. Obstawiam, że niedługo nasz nowy-stary minister rolnictwa znowu będzie próbował przekonać opinię publiczną, że warto jednak się na to zgodzić (co tam moralność). Póki co nie spełniły się jego groźby mówiące o tym, że nasza gospodarka padnie jak tyko zakażemy tego uboju.
Klip do utworu „Za mało” nie zawiera miłych dla oka obrazków, a smutną i wstrząsającą prawdę, której wielu z nas woli nie znać. W teledysku wykorzystano materiały udostępnione przez Fundację Viva! i Otwarte klatki. Przyznaję – nie dałam rady obejrzeć całego. Najgorsze jest to, że takie rzeczy dzieją się każdego dnia „ku chwale” ludzkości. Pomysł jest dość kontrowersyjny, bo treści są delikatnie mówiąc niewygodne, a przecież ludzie nie lubią takich przykrych obrazków. W każdym razie ode mnie ekipa Natalii Grosiak ma ogromne brawa – za rewelacyjną płytę, która przez wiele tygodni nie wychodziła z mojego odtwarzacza i za teledysk, który zapewne potrząśnie nie jedną osobą. Przynajmniej taką mam nadzieję.