Róg obfitości czy puszka Pandory? Czyli jak to było z kulturą w II RP

Róg obfitości czy puszka Pandory?

Kultura lat międzywojennych to zagadnienie, które w czasach PRL-u praktycznie nie istniało. Anna Małgorzata Pycka  w swojej książce „Róg obfitości czy puszka Pandory?” postanowiła przybliżyć zjawiska związane z życiem codziennym w II RP. Był to czas specyficzny – trzeba było oddechu od wojennych przeżyć. A służyły temu moda, kino, teatr, prasa i literatura, które karmiły pragnących normalności obywateli.


Dobra kultury vs. dobra doczesne

Autorka książki „Róg obfitości czy puszka Pandory” ma rację – w tamtych czasach mieliśmy w Polsce dwadzieścia jeden obfitych w kulturę lat. Ludzie spotykali się w kawiarniach, chodzili do kina i teatru, czytali polskich poetów i pisarzy, sięgali po prasę i interesowali się sztuką. Tak jakby chcieli chłonąć życie i nadrobić trudne czasy, które właśnie minęły.

Jednak nie był to czas tak sielankowy, jak mogłoby się wydawać. Kultura to element życia codziennego, ale nie da się go odfiltrować od sytuacji politycznej i gospodarczej. Nadzieja na szybkie odbudowanie fundamentów państwa mieszała się wtedy ze wstrząsającymi wydarzeniami, takimi jak zabójstwo pierwszego prezydenta, przewrót majowy czy kryzys gospodarczy. Nastroje zdecydowanie nie były beztroskie, bo nikt nie wiedział, co przyniesie przyszłość.


Lekcja historii

Anna Małgorzata Pycka przygotowała swoich czytelników do przeczytania tej książki. Przywołała konteksty, przedstawiła wydarzenia historyczne i opowiedziała, jak wyglądały pierwsze momenty wolności II RP. Posiłkowała się przy tym wspomnieniami najlepszych kronikarzy tamtych czasów – takich jak np. Jerzy Waldorff czy Stefan Krzywoszewski. Opowiedziała też o najważniejszych osobach, które wtedy dzieliły, rządziły i organizowały życie publiczne obywateli. Bez kontekstu politycznego i społecznego trudno byłoby nam zrozumieć wszystkie przemiany, prądy i mody, które chłonęli artyści i ludzie kultury, a którą bardziej lub mniej czynnie konsumowali „zjadacze chleba”.

Róg obfitości czy puszka Pandory?
Pełna kultura

Bardzo spodobało mi się zestawienie ważnych wydarzeń historycznych z wydarzeniami ze świata kultury – z książki dowiedziałam się na przykład, co było grane w teatrach, kiedy ważyły się losy kraju. Uwielbiam książki, które czegoś uczą – „Róg obfitości czy puszka Pandory?” właśnie do takich należy. Pozwala podglądać narodziny grupy Skamander, śledzić poczynania poetów, zaglądać na afisze, przypatrzeć się, jak rozwijał się rynek książki i prasy oraz dowiedzieć się, jakie były kulisy przyznania nagrody Nobla Reymontowi – o samej nagrodzie mówi się na lekcjach języka polskiego, ale o jej uzasadnieniu nie zawsze.


Przy stoliku

Autorka książki przywołuje klimat lat międzywojennych, ale też zaprasza nas do uczestniczenia w jego celebrowaniu – na przykład przy kawiarnianym stoliku. Podobno Reymont mówił, że kawiarnie to „wolne trybuny wszelkiego cywilizowanego analfabetyzmu”. Ale powszechnie wiadomo, że były one też miejscami narodzin wielu inicjatyw artystycznych, także tych związanych ze światem literatury. To w kawiarniach „swoje” stoliki mieli wielcy literaci, którzy na audiencji przyjmowali przyjaciół, wielbicieli i wydawców. Z ogromną przyjemnością przeczytałam opowieści o słynnym Pikadorze, Kresowej i Małej Ziemiańskiej, w których chętnie siadywali ówcześni „celebryci” reprezentujący świat sztuki, literatury i polityki.

Różne były kawiarnie modne i cukiernie,
W każdej epoce w innym jakimś pokoiku
Perorował warszawski apostoł i wiernie
Gromadził swych wyznawców przy wspólnym stoliku,
Przy pół czarnej, wśród dymu, w palcie, w kapeluszu,
Gadał, bzdurzył, kpił, szydził, pełen animuszu.

Antoni Słonimski, Popiół i wiatr

Nie zazdroszczę ówczesnym obywatelom Rzeczypospolitej życia w tamtej sytuacji gospodarczej i politycznej, ale zazdroszczę im tego, że mogli oglądać cudowne kabarety literackie. Właśnie im autorka książki poświęciła sporo uwagi (chociaż dla mnie tego tematu i tak zawsze jest za mało). Najwięksi aktorzy i pisarze angażowali się w działalność satyryczną, a kabarety takie jak Czarny Kot, Sfinks, Qui Pro Quo czy Cyrulik Warszawski (w którym debiutowała m.in. Irena Kwiatkowska) biły rekordy popularności. Właśnie na scenach kabaretów, teatrzyków i rewii wyśpiewano największe przeboje dwudziestolecia międzywojennego, takie jak „Miłość ci wszystko wybaczy”, „Na pierwszy znak”, „Kiedy znów zakwitną białe bzy”, „Upić się warto” czy „Ja się boję sama spać”.

 

Kultura w II RP
Na widowni

Prawdziwym hitem zaraz po zakończeniu pierwszej wojny było kino. Jak pisze Anna Małgorzata Pycka, sale kinowe były wypełnione po brzegi nawet w czasach wielkiego kryzysu gospodarczego. Co ciekawe, magii kina ulegali nie tylko mieszkańcy miast, ale także wsi, w których organizowano pokazy filmów w salkach, stajniach i remizach. Zanim pojawiły się udźwiękowione filmy, seansom towarzyszyła muzyka grana na żywo – zazwyczaj przez pojedynczego pianistę, rzadziej przez orkiestrę. Pierwszym polskim filmem dźwiękowym była „Moralność pani Dulskiej”, która została pokazana 29 marca 1930 roku.

Skąd znam panią? To dobre! Widziałem, jak z kinematografu
Wychodziła pani zeszłą razą w towarzystwie gości…
Szukałem panią! Jak babcię kocham! A tu trzeba trafu,
Że znów panią widzę… Co za zbieg okoliczności!

Julian Tuwim, Colloquium niedzielne na ulicy


Po seansie

Autorka zabiera nas także do teatrów, które cieszyły się może mniejszą popularnością od kin, ale także gromadziły ludzi żądnych kultury. Podobnie jak wystawy sztuki, które reprezentowały najnowsze nurty i kierunki będące odpowiedzią na sytuację na świecie. I moda, która w trakcie dwudziestolecia międzywojennego przeszła prawdziwą rewolucję.

„Wraz  z odsłonięciem nóg damskich zaczęła się nowa era, poniekąd erotycznej demokracji. Na spływającą aż do ziemi suknię, żeby była piękna i bogata, mało kobiet mogło sobie pozwolić, ale zgrabne nogi mieć każda mogła dziewczyna. […] w tej międzywojennej Warszawie, gdzie młokosa, jakim byłem, nawet reklama świetlna proszków od bólu głowy „z kogutkiem” podniecała nadzieją pikantnych wydarzeń; w owym nieistniejącym dawno mieście od trotuarów biegł stukot pantofelków na wysokich obcasach, nad którymi lata dwudzieste po raz pierwszy ku zachwytowi mężczyzn i wzburzeniu matron – odsłoniły dziewczętom aż do kolan nogi opięte pończochami „fil d’Ecosse”, które były poprzedniczkami nylonów.”

Jerzy Waldorff, Dolina szarej rzeki

Moda w II RP

 

„Lata dwudzieste, lata trzydzieste”

Ta publikacja to lekcja literatury, historii i wiedzy o kulturze w jednym. Ale nie taka nudna i przegadana, tylko urozmaicona i przepleciona ciekawostkami, cytatami i ilustracjami. Anna Małgorzata Pycka nie zarzuca faktami, tylko opowiada o losach ówczesnej Polski i jej obywateli zmagających się z codziennymi problemami, ale i chcących się od nich oderwać dzięki poczynaniom artystów, pisarzy i rozwijających się środków masowego przekazu.

Książka „Róg obfitości czy puszka Pandory?” z pewnością przypadnie do gustu osobom, które podobnie jak ja, lubią opowieści o życiu kulturalnym sprzed lat. Znajdą tu mnóstwo ciekawostek miłośnicy historii sportu, mediów, mody i sztuk wszelakich. Świetnie, że została podzielona na rozdziały tematyczne i ubogacona cytatami i zdjęciami ulic, gazet i scen. Już od pierwszych stron odpowiada na pytanie zadane przez autorkę w jej tytule. Prezentuje obfitość życia kulturalnego w niełatwych czasach, aż do momentu, aż rozkwit literatury, kabaretu, mody, sportu i życia towarzyskiego przerwały wybuchy bomb.

Za ileś lat, przez Nowy Świat
Już inni ludzie wieczorami będą szli.
A jednak wiem na pewno, że melodyjką zwiewną
Powrócą nasze dni.

Lata dwudzieste, lata trzydzieste
Wrócą piosenką, sukni szelestem
Błękitnym cieniem nad talią kart
I śmiechem który kwitował żart

 

Zobacz również

  • Ania

    Ciekawe czasy, ciekawa książka. Na pewno po nią sięgnę:) Swoją drogę wtedy to się ludzie jakoś tak bardziej kulturą interesowali. Dogłębniej. A teraz wszystko jakieś powierzchowne. No, każdy czas ma swoje dobre i złe strony;)

    • Masz absolutną rację. Czasy po I wojnie pozwoliły odetchnąć, chłonąć, korzystać. Nie było Pudelka, a popularność mierzona była tylko w odbiorze (co nie zawsze miało odzwierciedlenie w zarobkach). Ale za to pojęcie „artysta” miało inne konotacje niż dziś. My dziś mamy aż za dużo atrakcji do wyboru 😉 Dlatego bardzo lubię sięgać po takie książki i trochę odpłynąć do tamtych czasów.

  • No to widzę, po co będę musiała sięgnąć w najbliższym czasie. Bardzo lubię czytać o okresie międzywojennym, który generalnie jest dużo mniej znany i omawiany, niż choćby czasy wojny czy czasy PRL.

    • Bardzo polecam tę książkę. Wszystko jest w niej omówione mało szczegółowo, ale może być fajnym wstępem do doczytania o tym, co nas szczególnie interesuje. Mnie totalnie wciągnęły rozdziały o modzie, kabarecie i literaturze 🙂 Masz rację, te barwne czasy międzywojnia musiały w historii ustąpić miejsca innym. Całe szczęście, że jeszcze się do nich wraca!

  • Sławomir Koper też napisal takie książki o elitach, artystach itd. 20-lecia Międzywojennego czy późniejszych gwiazdach PRL-u. Uwielbiam :). Dwudziestolecie Międzywojenne faktycznie dla wielu jest tylko obrazkiem pięknej kultury. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że ten czas to pełno podjętych decyzji, które wpłynęły na dalsze losy kraju. Niekoniecznie dobre. Dodatkowo piękne fotografie widzę w książce . <3

    • No właśnie najgorsze jest to, że ten bogaty w kulturę czas był taki trudny pod względem ekonomicznym i politycznym. W dodatku miał finał miał najgorszy z możliwych… Fajnie, że powstają książki o czasach, które „przykryła” wojna. Po książki Sławomira Kopra z pewnością sięgnę! A tu fotografie naprawdę piękne – z gazet, ulic, dokumentów, a nawet branża fashion się załapała 😉

      • Ostatnio widziałam w bibliotece książkę o romansach E.Bodo, ale jeszcze się na nią nie porwałam.

        • Myślę, że ciekawych historii tam nie zabraknie 😀
          Jeśli przeczytasz – daj znać co sądzisz.

  • Mam taka ksiazke ‚Moda w Rytmie Epoki’ – polecam, fantastyczny komentarz socjologiczny wobec zmian mody do 1945-1965.

    • Dzięki ogromne! już zapisuję na listę do zdobycia i przeczytania! 🙂

  • To były bardzo trudne czasy, ale – paradoksalnie – kultura miała się świetnie może dlatego, że ciągle była jeszcze „żywa” – dominował teatr, koncert, literatura, a nie – jak dziś – telewizja i reality show. To był też czas artystycznych legend, twórców kultury przez duże K, choć przecież wielu z nich było jednocześnie skandalistami i nowatorami. Tamte kawiarnie to musiało być coś!

    • Nic dodać, nic ująć. Rozwijało się zarówno życie towarzyskie, jak i kulturalne – to wszystko się przeplatało. Teraz media z jednej strony ułatwiają dostęp do kultury, ale z drugiej – bardzo ją spłycają. Dużo bym dała, żeby chociaż przez chwilę poczuć klimat takiego np. literackiego stolika…

  • Aż nabrałam ochoty, żeby wrócić do książek Magdaleny Samozwaniec i wierszy Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej… 🙂

    • Słusznie! Też mam na to ochotę. Chociaż teraz Skamandryci na tapecie 😉

  • Anna Kot

    ciekawa ta książka 🙂

  • Czasy na pewno ciekawe, ale nie porywają mojego serca. Na pewno warto poczytać i zapoznać się 🙂

    • To może być fajna podstawa to zgłębiania tego, co później 🙂

  • Nawet bardzo! 🙂

  • Ooooo, super! O czym pisałaś? Bardzo mnie interesują te czasy… Ja pisałam pracę o rozwoju radiofonii w Polsce, więc siłą rzeczy mocno zahaczyłam o ten czas 🙂

    • Marta Jadzia

      Och, ja nudniejszy temat – chociaż nie dla mnie 🙂 bezrobocie i pomoc społeczna w tamtych czasach 🙂 Dużo czasu spędziłam w archiwach państwowych i spisach parafialnych i to był naprawdę najlepszy etap pisania tej pracy 🙂 Nabiera się innego spojrzenia na tamten okres. 🙂

      • O, to z pewnością! Fajny temat – z wykształcenia jestem socjologiem, więc mocno w moim w klimacie ta praca 😉 Też lubię takie grzebanie w archiwach – można znaleźć całkiem ciekawe rzeczy.

  • Zawsze można zrobić literacki wieczór! Mógłby Cię namówić na przykład na to, żebyś poopowiadała 🙂

  • Klaudia Kałążna

    Bardzo zachęciłaś do przeczytania książki… A i wzbudziłaś taką małą tęsknotę za czasami, w których się dyskutowało o poetach w knajpie… Dziękuję za wpis!

    • Dziękuję za miłe słowa! Strasznie bym chciała „spróbować” tych dyskusji w knajpie – ale obawiam się, że wołami by mnie z takiego miejsca nie wyciągnięto 😉

      • Klaudia Kałążna

        Oj, mnie też 😉

  • I kolejna pozycja do przeczytania (nie mogę wchodzić na Twojego bloga!). Świetnie to podsumowałaś – też może niekoniecznie chciałabym żyć w tamtych czasach, bo jednak groza wojny, kryzysy gospodarcze, ale te teatry, kawiarnie i moda! Ech 😉 Podobają mi się książki, które pokazują dane zagadnienie w szerszym kontekście, a nie oderwane od sytuacji politycznej czy gospodarczej. Wtedy wszystkie wydarzenia, repertuary czy moda nabierają zupełnie innego charakteru.

    • Możesz możesz – zapraszam 😛
      To prawda – ciężko myśleć o tych niełatwych przecież czasach w oderwaniu od politycznych i gospodarczych kontekstów. Wiadomo – inny start w dziedzinie sztuki czy mody miały kraje, które ominęły rozbiory i trudne wydarzenia. Ale „nasi” jak już wystartowali, to mocno zapisali się na kartach kultury. I bardzo dobrze, że dzięki takim książkom można się im przyjrzeć bliżej niż na lekcjach polskiego 😉

      • Szkoda, że na lekcjach polskiego tak mało było poruszanych tematów na temat teatru, kabaretów i w ogóle szerzej kultury – przynajmniej u mnie. Co do „naszych”, to masz rację. Czasem się zastanawiam czy to nie tak, że im cięższe czasy, tym kreatywność i pomysłowość działają lepiej i wyraziściej. Często zastanawiam się nad tym np. w kontekście mody PRL-u – moi Rodzice często na głowie stawali, żeby modnie się ubierać i mieć ekstra ciuchy. A teraz sieciówki mamy na wyciągnięcie ręki i wielu ludzi wygląda tak samo…

        • Obawiam się, że ten brak zainteresowania takimi obyczajowymi tematami to szersze zjawisko. U mnie było to samo. Po pierwsze – zapewne niewielką to ma wartość z punktu widzenia osób układających program, po drugie – po prostu nie ma na to czasu… Co do mody – moja Mama też często opowiadała, jak wyglądały poszukiwania sensownych materiałów i …każdy potrafił szyć. Dziś nie musimy – właśnie z tych względów, o których tu napisałaś. Z jednej strony mamy lżej, z drugiej – taka wiedza i umiejętności zdecydowanie by nam nie zaszkodziły 😉

          • Przerażające, że takie wiadomości mogą mieć niewielką wartość – przecież to była kwintesencja życia kulturalnego… Co do tego szycia to bym nie przesadzała 😀 Nie wiem czy kiedykolwiek mogłabym się tego nauczyć 😀 Ale za to „zamęczam” Tatę przeróbkami – on od wczesnej młodości przerabiał swoje ubrania, a na ślub sam sobie uszył krawat, bo w sklepach mieli niewielki asortyment 😉

          • Mam to samo – kompletnie nie umiem, nie ogarniam i nie za bardzo chce mi się uczyć takich niezwykle przecież przydatnych sprawności 🙂 Ale zamęczanie innych przeróbkami – zawsze! 😀

          • Hihi, rozumiemy się doskonale 😀

  • Och, uwielbiam tego typu książki! Często to właśnie zawarte w nich ilustracje przekonują mnie do kupna. Myślę, że inaczej trudno byłoby wyobrazić sobie tamte czasy. A nawet jeśli, to uważam, ze zdjęcia świetnie uzupełniają wszelkie opisy! 🙂

    • Też uwielbiam takie książki i tak naprawdę ciężko mi się „wygrzebać” z takiego repertuaru 😉 Ilustracje fajnie działają – szczególnie lubię wycinki z prasy i zdjęcia mody. Teraz czytam „Warszawę Skamandrytów” i znów mam powtórkę z rozrywki 🙂

  • Ewa Dratwińska

    Bardzo lubię wracać do faktów historycznych, a już szczególnie do tamtych czasów. Lektura na pewno warta uwagi.

    • Bardzo warta. Tak mnie wciągnęła, że natychmiast po tej książce sięgnęłam po kolejną opowiadającą o tych czasach 🙂