Dziś mija rok od dnia, w którym zamieszkał z nami Wafel. Dość mocno zmienił nasze życie, schemat dnia, zakres obowiązków i zwyczaje, ale dziś trudno nam sobie przypomnieć, jak żyło nam się bez kudłatego przyjaciela. I nawet nie chcemy pamiętać, bo adopcja Wafla była najlepszą decyzją, jaką mogliśmy podjąć.
Mimo tego, że nie zawsze bywa kolorowo i radośnie, bo czasem zdarzają się problemy, nigdy nie cofnęlibyśmy tej decyzji. Wafel to pies adoptowany z owianego złą sławą schroniska w Radysach – o samej adopcji opowiadałam w tym artykule. To specyficzne miejsce, więc liczyliśmy się z tym, że możemy mieć sporo kłopotów z adaptacją naszego nowego domownika do mieszkania w Warszawie. Okazało się, że Wafel to bardzo mądry pies, który błyskawicznie nauczył się wszystkich zasad. I co ciekawe, my także nauczyliśmy się wiele od niego.
Oto 10 rzeczy, których Wafel nauczył mnie przez pierwszy wspólny rok.
1. Wstawanie z łóżka to super sprawa
Na to sama na pewno bym nie wpadła. Tak naprawdę poranek to zawsze była moja ulubiona pora dnia, ale niekoniecznie wliczam w to ryczący o 6.00 budzik, który przypomina co 5 minut, że jeśli zaraz nie wstanę, spóźnię się do pracy.
Wafel od pierwszego naszego wspólnego dnia uczy nas bardzo prostej rzeczy – że fajnie jest wstać rano z łóżka. Każdego ranka całym rozmerdanym sobą pokazuje, jak to wspaniale zaczynać wspólnie kolejny nowy dzień. A jeśli któremuś z nas proces wstawania się przedłuża – dobrze wie, jak do tego skutecznie zmotywować.
2. Powrót do domu to najcudowniejszy moment dnia (nawet fajniejszy od wstawania)
Odkąd mam psa, jeszcze bardziej doceniam powroty do domu. Oboje z P. jesteśmy domatorami i cenimy sobie czas spędzony w domowym zaciszu, ale dopiero Wafel nauczył nas radości z przekraczania progu mieszkania po powrocie z pracy, sklepu, czy nawet ze wspólnego spaceru.
Gdy po całym dniu nieobecności wita nas, sam nie wie, co ma ze sobą zrobić, a powitalna choreografia ciągle rozbudowywana jest o nowe elementy. Ja mam to szczęście, że wracam pierwsza i oglądam taniec premierowo – P. zazwyczaj załapuje się tylko na powtórkę. Co ciekawe, powrót z poczty po 10 minutach nieobecności premiowany jest w ten sam sposób. A najfajniejsze jest to, że chociaż Wafel bardzo lubi spacery, docenia także swoje powroty do domu – zna trasy prowadzące do „bazy” i zawsze bardzo czeka na moment, kiedy przekroczymy próg mieszkania. Bo przecież tak fajnie jest wracać!
3. Pies connecting people
To aż niewiarygodne, że pies potrafi być tak ogromnym pretekstem do zawierania znajomości. Przekonaliśmy się o tym już w dniu adopcji, kiedy Wafel położył się płasko pod blokiem odmawiając wszelkiej współpracy z nami. Spotkaliśmy się z ogromną życzliwością ze strony bliższych i dalszych sąsiadów, z ofertami pomocy, zainteresowaniem i mnóstwem porad. Poznaliśmy sąsiadów, z którymi wcześniej jakoś się mijaliśmy – i od tamtej pory zawsze wymieniamy chociaż kilka zdań podczas przypadkowych spotkań.
O ile z przypadkowymi przechodniami wcześniej nie zdarzało mi się rozmawiać na ulicy, o tyle podczas spacerów z Waflem bardzo chętnie nawiązuję nowe znajomości z psiarzami. A park to już w ogóle raj, bo psy mogą hasać, a opiekunowie mogą gadać.
4. Nie wszyscy musimy się lubić
O tym, że ludzie tak mają, wiedziałam od zawsze. Natomiast to, że psom może nie spodobać się wyraz pyska innego psa, jest dla mnie jako debiutantki w psich tematach totalną nowością. Gdy po dwóch tygodniach pobytu u nas Wafel zaczął szczekać na mijanego na spacerze psa, trochę się zdziwiłam.
Bardzo szybko okazało się, że nasz pies ma problemy behawioralne zwane agresją lękową. To pokłosie pobytu w schronisku bez wolontariuszy – nie był socjalizowany, a w kojcu dzielonym przez rok z innymi psami najzwyczajniej w świecie musiał jakoś walczyć o przetrwanie. Przetrwał, ale lęk pozostał. A nam pozostała praca nad jego pewnością siebie i pokazanie mu, że wszystkie inne psy nie zamierzają go zjeść.
Już doskonale wiemy, z którymi psami lepiej od razu odpuścić. Ale na szczęście Wafel ma też swoje grono psich przyjaciół, z którymi spacerujemy po osiedlu całymi godzinami. I co ciekawe, oni wszyscy mają w swojej historii dłuższą lub krótszą bezdomność.
5. Pomaganie jest niezwykle proste. I uzależnia!
No właśnie. Wafel świetnie dogaduje się z psami, które zostały przygarnięte ze schronisk i fundacji. Widać mają w sobie takie cechy, które jest im wzajemnie łatwo akceptować. Co ciekawe, jakieś 80% naszych psich sąsiadów to adopciaki!
Jedni zwierzęta porzucają, eksploatują dla pieniędzy i znęcają się nad nimi, a inni pomagają i przygarniają. Zgłębiając temat schroniska w Radysach poznałam wiele cudownych osób, którym nie jest obojętny los zwierząt. Promują adopcję radysiaków (koniecznie poznajcie Karmela) albo wyciągają psy zza schroniskowych krat organizując na ich utrzymanie zbiórki, bazarki i różnego typu akcje.
Mogliśmy wraz z P. adoptować tylko jednego psa, ale pomagać możemy wielu wpłacając drobne datki na utrzymanie psów z Radys w hotelikach oraz na ich leczenie. Jeśli też chcielibyście pomóc – zajrzyjcie do Kajmaka, Radysiaków na tymczasie, Psyjaciół szukających domów, Adoptuj psiaka radysiaka, wydarzenia Doroty lub grupy Marzeny – a to i tak nie wszystkie akcje pomocowe dla radysiaków.
6. Nie wolno się poddawać
To bardzo ważna lekcja. Wafel, mimo że jest bardzo emocjonalnym i delikatnym psem, wytrzymał w Radysach rok. To jedna trzecia jego życia. A nie był tam rekordzistą – na stronie Psy z Radys pojawiają się czasami psiaki, które spędzają tam 3, 5, a nawet 6 lat (lub więcej!). A potem ktoś je zauważa i zmienia się ich los. Oczywiście niestety nie wszystkie psy mają tyle szczęścia, ale przynajmniej część z nich opuszcza betonową rzeczywistość podobnie jak Wafel.
Ale to nie jedyna odsłona tej lekcji. Dotyczy ona także żebractwa o jedzenie (nic nie poradzę na to, że zazwyczaj mięknę widząc biedne oczka niedożywionego Wafelka), czy nauki komend. Przez bardzo długi czas Wafel totalnie nie łapał, czego my od niego chcemy mówiąc „siad!”, „podaj łapę” albo „leżeć”. Okazało się, że potrzebował czasu, a cierpliwość P. jako nauczyciela została nagrodzona. Teraz Wafel nie tylko chętnie siada, ale także przybija piątki, chodzi przy nodze i turla się na grzbiecie. I jaki jest z siebie zadowolony!
7. Cokolwiek robisz, najfajniej robić to wspólnie
Od roku nie wyobrażam sobie popołudniowego czy wieczornego spaceru bez udziału naszego puchatego kumpla. Jest mi też bardzo dziwnie, jeśli przebywa akurat u rodziców, bo wyjeżdżamy na urlop. I to działa w dwie strony – on też kiepsko znosi rozłąkę.
Wafel długo nie potrafił się bawić zabawkami, ale jak już załapał, robi to bardzo chętnie. Tylko że… nie sam. Ma swoją ukochaną żabę, którą chętnie tarmosi, ale potrzebuje do tego naszej obecności i przynajmniej udawania, że chcemy mu ją zaraz zabrać. W przypadku kotów jestem przyzwyczajona do tego, że bawią się głównie same, bez naszej obecności. Ale nie z Waflem takie numery. Gdy tylko po pracy zalegamy na kanapie, od razu pojawia się na niej psi dziób, błagalne spojrzenie i zachęcanie do wspólnej zabawy. A jeśli jesteśmy zajęci swoimi sprawami i widzi, że nie ma szans na wspólne aktywności, kładzie się przy nogach albo gdzieś najbliżej jak tylko się da. I pilnuje.
8. Piesek pod sklepem to kiepski pomysł
Zanim adoptowaliśmy Wafla widziałam wielokrotnie psy czekające pod sklepem/pocztą/urzędem na swojego pana czy panią. Odkąd mamy Wafla wiem, że to bardzo niefajne i nigdy bym tego swojemu psu nie zrobiła. Nie sądzę, aby możliwe było dla takiego psiaka czekanie bez stresu – bez względu na spokojny charakter czy przyzwyczajenie. Mogą zdarzyć się takie sytuacje jak konflikty z innymi psami, ataki czy nawet kradzieże psów spod sklepu. Teraz wiem, jak niektóre zwierzaki są bardzo wrażliwe i nerwowe, więc po co serwować im dodatkowy stres?
9. Gniewać nie można się długo (choć najlepiej nie gniewać się wcale)
Nie jest tak, że życie z psem jest usłane różami. Bywa usłane różnymi rzeczami i nie jest to tajemnicą. Nam trafił się na przykład piesek-nerwusek. Stresuje się nowymi sytuacjami, boi się jeździć komunikacją i samochodem, a inne psy spotkane na spacerze powodują w nim gigantyczną panikę i agresję, która objawia się mocnym szczekaniem i rwaniem się na smyczy.
Jako że ja też jestem nerwusem, łatwo ulegam emocjom i serwuję psu w takich sytuacjach reprymendę. A co na to Wafel? Robi słodkie oczy, minę niewiniątka i czasem jestem bliska zadzwonienia do TOZu i złożenia na siebie skargi. No bo jak tu się gniewać na włochatego słodziaka? I po co to robić…?
10. TO naprawdę się czuje!
Gdy rozglądałam się za kandydatem na naszego psa, nie miałam nawet pojęcia, że tak bardzo intuicja mi podpowie, którego mieszkańca schroniska wybrać. Oglądanie setek zdjęć psów potrzebujących domu to nie jest łatwa sprawa. Przerabiałam to wybierając kilka lat temu kota ze schroniska.
Wtedy się nie pomyliłam i to samo wydarzyło się w przypadku Wafla, chociaż tu decyzja została podjęta wyłącznie na podstawie zdjęcia. Gdy tylko go zobaczyłam, poczułam, że po prostu muszę mu pomóc – nie mogłam przestać o nim myśleć. Bardzo się cieszę, że na siebie trafiliśmy. Nam wszystkim wyszło to na dobre.
***
Czasem jest tak, że potrzebny jest impuls, aby docenić swoje szczęście – takie jak możliwość wstania z łóżka czy posiadanie miejsca, do którego się wraca. Zapraszając pod swój dach Wafla zyskaliśmy nie tylko cudownego kumpla i kompana, ale także nauczyciela najprostszych radości.
Życzę całej naszej trójce, abyśmy jak najdłużej mogli się razem od siebie uczyć.
***
Wiem, że jest wśród Was wielu wielbicieli i właścicieli zwierząt. Czego od nich się nauczyliście?