Spektakl Zwierzątka małe zwierzenia w wykonaniu neTTheatre zobaczyłam wczoraj po raz drugi. I podejrzewam, że nie ostatni. Trudno się przyznać do takich rzeczy, ale to przedstawienie (które teoretycznie jest dla dzieci) zupełnie skradło moje serce. Krótkie historie o zwierzętach zamieszkujących zaczarowany las połączone są tu w całość, która bawi, śmieszy i czasem trochę zasmuca.
Spektakl oparty jest na opowieściach rosyjskiego pisarza Siergieja Kozłowa (znany jest głównie jako twórca bajek dla dzieci). Paweł Passini – reżyser, autor scenariusza i narrator „Zwierzątek” powiedział w jednym z wywiadów, że Kozłow miał pojawić się na premierze spektaklu w 2010 roku, ale niedługo wcześniej zmarł na zapalenie płuc i przyjechać już nie zdążył. A szkoda, bo myślę, że jego literatura przeniesiona na scenę w wykonaniu ekipy neTTheatre i Stowarzyszenia Artystów „Bliski Wschód” mogłaby przypaść mu do gustu.
Zwierzątka są bardzo ludzkie. Zając jest strachliwy, Sowa przemądrzała, Pies trochę cwaniakuje, Ryś dopuszcza się zuchwałej kradzieży, Niedźwiedź jest silny i ma autorytet, Jeżyk jest rozsądny, a wiewiórka czuje się niedoceniona, choć wzbudza powszechną sympatię. Puchaci (i kolczaści) bohaterowie przeżywają różne przygody, biorą z Dziuplinem udział w wyścigu do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016, śpiewają piosenki, przestrzegają przed zabijaniem muchy, pomagają sobie w momentach zwątpienia i pokazują, jak to jest razem zmierzchać. Tworzą całkiem zgraną ekipę, która zyskuje sobie sympatię zarówno tych najmłodszych, jak i starszych widzów.
W tym spektaklu jest wszystko czego potrzeba, aby widz wyszedł z sali w pełni ukontentowany. Są przepiękne kostiumy, wyświetlane na elementach scenografii projekcje multimedialne, które tworzą wciągający, tajemniczy klimat, rewelacyjna muzyka grana na żywo (nawet my, kategoria „dorośli” tuptaliśmy nóżkami – nie pytajcie skąd wiem…) i, co chyba najważniejsze – fantastyczni aktorzy, którzy wyglądają, jakby sami świetnie się bawili grając w tym spektaklu. Historie, które oglądamy na scenie mają dwojaki charakter – bawią dzieci, ale też pozwalają dorosłym odkrywać ich drugie dno, które jest bardzo życiowe i uniwersalne (choć nie pozbawione elementów humorystycznych).
„Zwierzątka małe zwierzenia” po raz pierwszy widziałam cztery lata temu. Pamiętam, jak zarekomendowała nam go pani doktor prowadząca zajęcia na teatrologii. Powiedziała wtedy, że to śliczny i uroczy spektakl, który zdecydowanie warto zobaczyć bez względu na wiek. Odniosłam się do tego z rezerwą, bo nie sądziłam, że przedstawienie dla młodocianej publiczności może mi się spodobać. Ale wraz z ekipą kulturoznawców zdecydowałam się pójść i zobaczyć, co tam Passini wykombinował. Ja takiego autorytetu jak tamta pani doktor chyba nie dorobię się nigdy, ale i tak bardzo polecam Wam to przedstawienie. „Zwierzątka” chyba trochę jeżdżą po Polsce, więc zdecydowanie warto je gdzieś złapać i spędzić z nimi te półtorej godziny. Urocze półtorej godziny.