Kiedy myślę o muzyce na Święta, od razu wyświetla mi się hasło: jazz. Świąteczny jazz jest inny niż ten „standardowy”. Daleki (oj, bardzo daleki) od improwizacji, melodyjny, nastrojowy i trochę przyciszony. Mam nadzieję, że nawet ci, którzy z tym gatunkiem muzyki nie są zaprzyjaźnieni, dadzą się przekonać do przynajmniej kilku pozycji na mojej playliście.
Jak wszyscy wiemy, przygotowania do Bożego Narodzenia to zazwyczaj bieganina, krzątanina, sprzątanina i mnóstwo (zazwyczaj przyjemnych) obowiązków. Ja zupełnie nie wyobrażam sobie tego czasu bez odpowiedniej oprawy muzycznej. Dlatego przez lata dorobiłam się własnej, dość dobrze nomen omen skomponowanej. Hity Carey, Wham i Stevensa owszem, są w pewnym sensie urocze, ale na tyle przemielone w sklepach, telewizjach i stacjach radiowych, że nie mogłabym słuchać ich jeszcze w domu przy przedświątecznych przygotowaniach i podczas rodzinnych spotkań. Od „White Christmas” wolę milesowskie „Blue Xmas”, o Mikołaju cudnie śpiewa Bing Crosby, a matowy głos Nata King Cole’a to najlepsza świąteczna dekoracja.
Wspomniałam o przygotowaniach i o stacjach radiowych, więc nie mogę tu nie napisać o moich ukochanych „Piosenkach do ubierania choinki” serwowanych przez Piotra Kaczkowskiego w Trójce. Tak się ostatnimi czasy porobiło, że jakoś nie umiem tej stacji już słuchać, więc nawet nie wiem, czy Kaczkowski będzie miał w tym roku swoją audycję. Na pewno sprawdzę. Ale zanim to nastąpi, podrzucę Wam kilka moich ulubionych piosenek – do ubierania choinki i nie tylko.
To najmocniejsza część mojej świątecznej playlisty, którą chętnie rozszerzę o inne tytuły. Napiszcie w komentarzach, czego Wy najchętniej słuchacie w tym okołoświątecznym czasie.
Wesołych Świąt!