Dom Artystów Weteranów w Skolimowie – miejsce, w którym czas potrafi zwolnić

Dom Artystów Weteranów

Kiedy jakieś pół roku temu oglądaliśmy z P. film Jacka Bławuta „Jeszcze nie wieczór”, którego miejscem akcji jest Dom Artystów Weteranów w Skolimowie, nie wiedzieliśmy, że niedługo będziemy mogli tam pojechać. Dyrektor Anna Solnicka-Heller nie tylko zaprosiła nas do ośrodka, ale także osobiście nas po nim oprowadziła. A ja postaram się opowiedzieć, co tam widzieliśmy.

Dom w Skolimowie od wielu lat jest schronieniem dla ludzi sztuki, którzy właśnie to miejsce wybierają na ostatnie lata swojego życia. Znajdują się wśród nich ci, którzy stawali po obu stronach sceny, kurtyny, sztalugi czy kamery – aktorzy, muzycy, malarze, inspicjenci, suflerzy, tancerze, operatorzy i reżyserzy. Niektórzy z nich przez większość życia przenosili się z miejsca w miejsce – tam, gdzie był angaż w teatrze, gościnne występy czy praca nad filmem. Kiedy przyszedł czas na emeryturę, zdrowie nie zawsze pozwala na samodzielne życie. I tak od lat 20. XX wieku pod jednym dachem w Skolimowie zamieszkują artyści. Do najbardziej znanych mieszkańców należeli m.in. Irena Kwiatkowska, Stefania Grodzieńska, Danuta Rinn, Mieczysław Jahoda czy Tadeusz Kondrat.

Pod gabinetem dyrektor wisi grupowe zdjęcie, na którym jest mnóstwo znanych osobistości – to pensjonariusze domu i przyjaciele Skolimowa (których w artystycznym świecie nie brakuje). Stoimy przy nim w trójkę i wymieniamy, kogo udaje nam się wypatrzyć: Kwiatkowska, Pawlik (którego żona obecnie jest pensjonariuszką Domu), Janowska, Młynarski, Holoubek, Waldorff, Zawadzka, Kaczor i wielu, wielu innych. Stąd zaczynamy naszą wycieczkę.


Historia domu w Skolimowie

Antoni BednarczykSkolimów to dzielnica podwarszawskiego miasteczka Konstancin-Jeziorna. Pomysłodawcą budowy ośrodka był aktor Antoni Bednarczyk, który poświęcił temu pomysłowi ogromną część swojego życia. Początkowo miało to być schronisko dla potrzebujących aktorów, ale z upływem lat powiększyło się i dostosowało do potrzeb środowiska artystycznego. Budowa została sfinansowana ze środków ZASPu, darowizn (swój majątek przekazała m.in. Pola Negri) oraz pieniędzy, które wpłynęły dzięki organizacji wydarzeń specjalnych, takich jak dansingi, aukcje i bale.

Pierwsi pensjonariusze wprowadzili się do Skolimowa w kwietniu 1927 roku. W czasie wojny budynek przetrwał dzięki zapobiegliwości zakonnic, które opiekowały się mieszkańcami Domu. I także dzisiaj siostry zajmują się pensjonariuszami Domu Artystów Weteranów.


Jak Dom wygląda dziś?

Zatrzymujemy się przy kolejnym zdjęciu – tym razem przedstawiającym budynki składające się na skolimowski ośrodek. Dyrektor opowiada o rozbudowie Domu, który początkowo składał się z jednego budynku, ale z upływem lat i rosnącymi potrzebami rozrósł się aż do trzech.

Każda jego część ma swoją nazwę. Budynek, który powstał za czasów Bednarczyka to Stary Dom – znajduje się tam Biuro, czyli centrum dowodzenia oraz Plebania – skrzydło na I piętrze, w którym mieszka ksiądz Kazimierz Orzechowski. Na parterze drugiej części Domu usytuowany jest Szpitalik – mieszkają tam pensjonariusze potrzebujący stałej, fachowej opieki. Górne części to Belweder oraz Mansarda. Ostatnim z trzech budynków jest Nowy Dom. A zupełnie oddzielnie funkcjonuje Dom Pracy Twórczej, w którym wynajmowane są pokoje.

Chodzimy długimi korytarzami, które ozdobione są pięknymi dywanami, wielkimi lustrami, dziełami sztuki, zdjęciami pamiątkowymi, wycinkami z gazet, rekwizytami z filmu czy teatru i starymi meblami. Można by było z nich poskładać kawał historii polskiej kultury. Na jednej ze ścian widzimy wystawę oryginalnych projektów kostiumów teatralnych autorstwa Jana Bernasia, w innej wiszą obrazy mieszkającej tu wraz z mężem malarki – Danuty Muszyńskiej-Zamorskiej. Swój kącik ma tam oczywiście założyciel Domu – Antoni Bednarczyk oraz Aleksander Bardini, który nie był rezydentem, ale częstym gościem Skolimowa. Na jednej ze ścian zauważyłam znane mi z książek Jeremiego Przybory zdjęcie jego pierwszej żony Marii, która była śpiewaczką. A takich pamiątek jest tam znacznie więcej.

Jest pora obiadowa, więc pensjonariusze udają się właśnie do jadalni – to okazja, aby ubrać się elegancko, spotkać przy stole i porozmawiać. Niektórzy przypatrują nam się badawczo, inni wymieniają z panią dyrektor pozdrowienia albo pytają o drogę. A my idziemy dalej.

Dom Artystów Weteranów

 

Życie w Skolimowie

Na jednym z korytarzy w Belwederze spotykamy panią Ryszardę Gozdowską, która była tancerką baletu Teatru Wielkiego. – Kiedy mówiłam moim przyjaciołom, że wybieram się do domu starców, wszyscy łapali się za głowę i pytali, czy przypadkiem nie zwariowałam. Dlatego chętnie pokazuję gościom, jak wygląda ten nasz dom starców – tymi słowami zostaliśmy przez panią Rysię zaproszeni do jej królestwa. Składa się ono z ładnego, przestronnego pokoju z aneksem kuchennym i sporą łazienką. Jego mieszkanka opowiada o tym, że każdy urządza sobie przestrzeń po swojemu – można przywieźć swoje meble albo skorzystać z wyposażenia, które jest na miejscu. Zaraz musi pędzić na obiad, więc nie chcemy zajmować za dużo czasu. Przed wyjściem zaglądamy jeszcze na duży balkon z pięknym widokiem na ogród.

Towarzyszymy pani Ryszardzie jeszcze przez moment w drodze do jadalni. Na korytarzu mijamy gigantyczne lustro, które sprezentował ośrodkowi właściciel pewnego poznańskiego dworu. Artystka zdradza nam, że każdy, kto tędy przechodzi, dzięki temu podarunkowi zostaje „odgórnie” przywołany do porządku – zerka,  poprawia się i natychmiast prostuje sylwetkę. Sprawdziliśmy. Właśnie tak to działa.


Wspólny czas

Dom Aktora WeteranaJadalnia to najbardziej reprezentacyjne miejsce Domu.  Nam znana jest z filmu Bławuta – właśnie tu odbywały się próby do spektaklu przygotowywanego przez szalonego Wielkiego Szu (oczywiście w tej roli Jan Nowicki). Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ jadalnia poza swoją podstawową funkcją jest także miejscem przystosowanym do wydarzeń artystycznych. Z dwóch stron otoczona jest scenami, na których odbywają się występy, spektakle, koncerty i spotkania.

Z kolei na górnym piętrze jest przytulna biblioteka. Nie jest to tylko miejsce z książkami, ale rodzaj wspólnego salonu, w którym można przysiąść i poczytać, ale nie tylko. Odbywają się tam także projekcje filmów oraz bardzo popularna wśród pensjonariuszy gimnastyka na fotelach. Moją uwagę zwróciła komoda, na której ustawione są statuetki i nagrody otrzymane przez Irenę Kwiatkowską. To kącik aktorki, która była jedną z najbardziej znanych mieszkanek Skolimowa.

Pensjonariusze mają do dyspozycji także kaplicę, w której codziennie odprawiane są msze. Jej kapelanem był ksiądz Kazimierz Orzechowski, który teraz jest rezydentem, ale od czasu do czasu odprawia jeszcze msze. Zaglądamy tam na chwilę i schodzimy na dół. Trafiamy do pokoju gościnnego, w którym znajdują się kroniki pamiątkowe. Zanim pójdziemy zobaczyć ogromny ogród, przysiadamy na werandzie, aby poprzeglądać zdjęcia z występów, wyjazdów, wizyt gości i wspólnych Świąt.


Gwiazdy w służbie Domu

Na jednym z długich korytarzy na parterze naszą uwagę zwraca imponujących rozmiarów kolaż, na którym znajduje się mnóstwo zdjęć gwiazd polskich scen i filmów. To dzieło Zofii Kucówny zrobione z okazji 75-lecia Domu. Aktorka jest jedną z najbardziej znanych i zasłużonych ambasadorek Skolimowa.

Opiekę formalną i finansową sprawuje nad Domem Związek Artystów Scen Polskich, ale podobnie jak 90 lat temu – artyści czynni zawodowo cały czas wspierają utrzymanie ośrodka. Organizują na przykład zbiórki pieniędzy albo przekazują wpływy z wejściówek na różne wydarzenia artystyczne (tak było rok temu, gdy byliśmy z P. na prowadzonym przez Krzysztofa Szustera spotkaniu z Barbarą Krafftówną).

Wielu aktorów, muzyków i społeczników nie tylko zbiera środki na działanie tego miejsca, ale także odwiedza pensjonariuszy. Na potwierdzenie tego nie musieliśmy długo czekać. Po wizycie w ogrodzie idziemy pożegnać się z panią dyrektor. Przy wejściu spotykamy Ewę Ziętek. Przyjechała w odwiedziny do jednej z pensjonariuszek, która podobno podupadła na zdrowiu. Rozmawiamy chwilę o pięknym ogrodzie, do którego nie każdy z mieszkańców ma siłę wychodzić. Pani Ewa idzie do odpowiedniego pokoju, pani dyrektor wraca do swojego gabinetu, a my zerkamy jeszcze na ławeczkę Ireny Kwiatkowskiej, przechadzamy się alejką Tadeusza Kondrata i wracamy do Warszawy.

***

Nawet nie wiemy dokładnie, ile czasu spędziliśmy w Skolimowskim Domu – tam płynie on zupełnie inaczej. Po jego opuszczeniu znów wróciliśmy na ruchliwe, głośne ulice. Refleksji na temat upływającego czasu nie brakowało. Ale nie będę tu się nimi dzielić, bo cóż mogę powiedzieć o starości…? Nie wiem, jak czują się artyści, którzy muszą się z nią pogodzić. Może kiedyś ich o to zapytam. Bo jeśli tylko będzie okazja, chętnie tam wrócimy. Jest jeszcze dużo do zobaczenia.

Dom Artystów Weteranów
Dom Artysty Weterana
Dom Artystów Weteranów
Dom Artystów Weteranów
Dom Artystów Weteranów
Ogród Domu Artystów w Skolimowie

Zobacz również