Dosłownie chwilę temu dzieliłam się ulubieńcami lata, a już czas na kulturalne zachwyty września. Będzie tego sporo, bo we wrześniu przypadł nasz urlop, podczas którego odwiedziliśmy kilka ciekawych miejsc. A do tego tradycyjnie – książki, filmy, sztuki wizualne i muzyka. Koniecznie podzielcie się w komentarzach rzeczami, które Was zachwyciły w ostatnich tygodniach.
KSIĄŻKI
Przemilczane. Polskie poetki, o których nie mówi się w szkole – Mateusz Kołodziej, 2023 r.
Mam wrażenie, że tytuł tej książki mówi tak dużo, że nie muszę tutaj już nic dodawać. Ale chcę, bo to publikacja, która zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na kobiety.
Mateusz Kołodziej, który jest polonistą, udowadnia w tej książce, że jest też feministą. Opowiada historie ośmiu wyjątkowych kobiet, które miały w artystycznym świecie pod górkę właściwie przede wszystkim z jednego powodu: swojej płci. W sumie dodałabym, że bohaterek jest dziewięć, bo jest nią też poezja, która w naszych mało poetyckich czasach zasługuje na miano “przemilczanej”.
Obok nazwisk i przydomków, których rzeczywiście nie znamy, autor opowiada także o Papuszy i Ginczance. Zgadnijcie, czy są one na liście szkolnych lektur?
Reflektorem w mrok – Tadeusz Boy Żeleński
Powiedzieć, że jest to lektura idealna tuż przed wyborami, to nic nie powiedzieć. “Reflektorem w mrok” to zbiór felietonów publikowanych w prasie w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Świetne pióro, błyskotliwość, ogromna erudycja autora to oczywiste oczywistości. Najbardziej boli fakt, że po stu latach te felietony są nadal aktualne.
Boy w swoich refleksjach na tematy społeczne wyprzedzał nie tylko swoją epokę, ale niestety, także naszą… Kwestie rozwodów, wpływu kościoła na politykę czy piekła kobiet związanego z penalizacją aborcji – znamy to skądś, prawda?
Z ogromnym wyczuciem punktował zakłamanie, powoływał się na oficjalne listy, dyskusje i komentarze polityków oraz swoich czytelników. Rozsądek, inteligencja, pióro i wiedza (w przypadku Boya – wykształcenie lekarskie) dały mu narzędzia, aby mówić o tych wszystkich niewygodnych sprawach głośno. Czytajmy Boya i mówmy o nich także my.
A poza tym… Idźmy na wybory!
***
FILMY
Gangsterzy i filantropi, reż. Jerzy Hoffman, Edward Skórzewski, 1963 r.
To film, do którego uwielbiam wracać i robię to, gdy tylko wypatrzę w programie którejś stacji telewizyjnej. Powodów jest całe mnóstwo, a najważniejsze to: ciekawie opowiedziane historie, znakomita obsada (m.in. Gustaw Holoubek, Wiesław Michnikowski, Hanka Bielicka) i Warszawa, którą zawsze lubię oglądać na ekranie. W dodatku to niezwykle udany, fabularny debiut Jerzego Hoffmana.
Nie będę się tu bardziej rozpisywać, bo właśnie “Gangsterom i filantropom” poświęciłam pierwszy odcinek cyklu “RetroSeans” – możecie zerknąć do niego tutaj.
Zaklęte rewiry, reż. Janusz Majewski, 1975 r.
Kolejna perła rodzimej kinematografii (choć tu połączona więzami taśm filmowych z Czechosłowacją). Reżyserował Janusz Majewski, scenariusz napisał Pavel Hajný, a muzykę skomponował Jerzy Duduś Matuszkiewicz.
Film „Zaklęte rewiry” opowiada historię kilkunastoletniego Romana Boryczki (Marek Kondrat), który w poszukiwaniu pracy trafia do restauracji w hotelu Pacyfik odwiedzanej przez wymagających i majętnych gości. Otrzymuje tam intratną posadę pomywacza i ze zdziwieniem obserwuje strukturę swojego nowego miejsca pracy oraz rządzące nim zasady.
Jeśli chcecie dowiedzieć się o filmie czegoś więcej, w tym przypadku również zapraszam do kącika RetroSeans.
***
MUZYKA
Koncert The Cinematic Orchestra w Stodole
Kulturalne zachwyty września nie mogą zaistnieć bez tego wydarzenia. Brytyjska grupa The Cinematic Orchestra świętuje właśnie 20. rocznicę wydania swojego genialnego albumu „Man With A Movie Camera”. Z tej okazji, w ramach jubileuszowej trasy, zespół przyjechał do Polski. 24 września zagrał w warszawskim klubie Stodoła niesamowity koncert. Znane z płyty utwory, improwizacje i wizualizacje sprawiły, że zadziała się magia!
Album „Man with a Movie Camera” zrobił furorę na całym świecie nie tylko dlatego, że jest znakomity, ale także dlatego, że połączył fascynację muzyką i filmem – jest ścieżką dźwiękową dla eksperymentalnego filmu niemego Dzigi Wiertowa z 1929 roku. Jedna i druga rzecz fanom nu-jazzu i historii kinematografii na pewno jest znana, a tym, którzy nie mieli okazji się z nimi zetknąć, bardzo polecam sięgnięcie po płytę i obraz. A także razem!
Sabina – Disneyland
O Sabinie dowiedziałam się z agencyjnego mailingu, który trafił na moją skrzynkę. Mail, który miał w tytule “Disneyland” od razu zapalił mi lampkę, że może to coś związanego z Dygatem. No nie. Ale odpaliłam i… zapętliłam. Świetny głos, autorskie teksty i bardzo fajny vibe.
Sabina Karwala to wokalistka, aktorka, autorka tekstów i kompozytorka. Disneyland zapowiada jej album Bluemental, którego premiera odbędzie się 25 października. Bardzo jestem go ciekawa.
Spięty – Blue
Zachwyt jeszcze wrześniowy, ale z perspektywą zachwytu na październik, bo 20 października ukaże się nowa płyta Spiętego. Zanim jednak poznamy utwory z płyty zatytułowanej “Heartcore”, warto zwrócić uwagę na singiel “Blue”.
O ile dotąd zdecydowanie bardziej było mi po drodze z Lao Che, o tyle ten singiel spowodował, że moje radary na Spiętego ustawione są na pełnej mocy. “Blue” to zachwyt po jakichś przypadkowo złapanych uchem nutach. Zostaje ze mną na dłużej.
***
TEATR
Botticelli – Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, reż. Paweł Świątek
Zastanawialiście się kiedyś, jak powstawały ikoniczne dzieła, takie jak np. “Narodziny Wenus”? Jakie było tło ich powstania, kto pozował, kto pomagał przy malowaniu i co działo się wokół pracy artysty? Właśnie o tym opowiada spektakl “Botticelli” Jordana Tannahilla, który wystawił Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.
Spektakl przenosi nas do Florencji za czasów panowania rodu Medyceuszów. Botticelli, ceniony przez panujących, żyje jak pączek w maśle i zdaje się nie zauważać tego, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Splot okoliczności powoduje, że przekonuje się o tym na własnej skórze. Mimo historycznej tematyki, spektakl jest nowoczesny zarówno w wymowie, jak i w formie. Właśnie ze względu na formę zdecydowanie dla widzów dorosłych.
Otwarcie Sceny Emiliana w Teatrze Kamienica
Warszawski Teatr Kamienica właśnie rozpoczął świętowanie swoich 15. urodzin. Tak się złożyło, że podczas jubileuszowego sezonu zabraknie pomysłodawcy, założyciela i dobrego ducha teatru, jakim był Emilian Kamiński (zmarł w grudniu 2022 roku). Ale zabraknie tylko fizycznie, bo ekipa Teatru, z Justyną Sieńczyłło na czele, dba o to, aby cały czas był pamiętany i obecny.
19 września pierwsza scena, na jakiej występował Teatr Kamienica została nazwana Sceną Emiliana. Oprócz miejsca, w którym odbywają się koncerty i wydarzenia, wokół Sceny Emiliana zgromadzone są pamiątki po założycielu i patronie Teatru.
***
MIEJSCA
Tarnów
Wrześniowa wizyta w Tarnowie nie była moją pierwszą (chyba trzecią), a za każdym razem towarzyszy mi zachwyt tym miastem. Jest bardzo eklektyczne architektonicznie, przeurocze spacerowo i, co ważne – ma w sobie mnóstwo przenikających się śladów różnych kultur (przede wszystkim wyraźnie widać ślady kultury żydowskiej).
To miasto niedocenione, bo położone jest blisko Krakowa, który zabiera cały splendor. Ale zdecydowanie warte odwiedzenia, do czego bardzo Was zachęcam.
Nowa Prowincja w Krakowie
A w Krakowie na Brackiej… znajduje się kawiarnio-herbaciarnia Nowa Prowincja. Nie udało nam się jej odwiedzić podczas naszej wiosennej wizyty w tym mieście, ale w końcu udało się to nadrobić podczas urlopowego wypadu. Piękne miejsce z duszą!
Herbaciarnia U Dziwisza w Kazimierzu Dolnym
Niech nie zmyli Was nazwa – nie jest to miejsce pod hasłem “nic nie widziałem, nic nie pamiętam”. Wręcz przeciwnie, jest to przybytek tak uroczy, że do zapamiętania na długo. Trochę poza głównymi ulicami Kazimierza, ale nadal na tyle blisko centrum, że łatwo tam trafić. Po wejściu do ogródka myślałam, że piękniej być nie może. Okazało się, że to tylko preludium do cudownego, niezwykle klimatycznego wnętrza wypełnionego sztuką, książkami i pięknymi meblami.
Jeśli nie macie okazji wybrać się do Kazimierza, sprawdźcie wirtualną wycieczkę po Herbaciarni u Dziwisza.
Muzeum Zabawek w Krynicy-Zdroju
Jednym z miejsc, które odwiedziliśmy podczas urlopowego wyjazdu do Krynicy było Muzeum Zabawek. To pierwszy tego typu obiekt, który zdarzyło mi się odwiedzić, więc kompletnie nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać. Okazało się, że oprócz sentymentalnej podróży do dzieciństwa Muzeum zaproponowało nam także lekcję historii i etnografii, bo znajdują się tam nie tylko zabawki z ostatnich lat czy dziesięcioleci, ale także stu i więcej lat.
***
Moje kulturalne zachwyty września przedstawiają się tak. Dajcie znać, czy podzielacie któreś z nich. A może macie inne, o których chcielibyście napisać? Ja w tym czasie zabieram się za zbieranie wrażeń z października. Już wiem, że będzie ciekawie.