Piąta, niejako jubileuszowa edycja mojego ulubionego blogowego cyklu przypadła na specyficzny rok. 2020 okazał się niezwykle ciężkim rokiem dla wielu z nas pod różnymi względami – ekonomicznymi, zawodowymi, zdrowotnymi, psychologicznymi czy towarzyskimi, ale był także jednym z najtrudniejszych w historii okresów dla kultury oraz dla ludzi związanych z tą branżą po różnych stronach barykady.
Kulturalny 2020 – dwie strony medalu
Zamknięte muzea, teatry i kina, odwołane koncerty, wstrzymane premiery, bezrobotni aktorzy i muzycy, obsługa techniczna pozbawiona zarobków to koszmarna strona medalu z napisem „2020”. I nie ma co z tym dyskutować – kulturalny 2020 do specjalnie spektakularnych nie należał. Druga strona tegoż samego medalu (jak ktoś wpadnie, za co został nam on przyznany, niech da znać) jest taka, że obecna sytuacja wymusiła konieczność serwowania kultury w inny niż znany i praktykowany dotychczas sposób. I o ile zdaję sobie sprawę z tego, że znakomita większość z nas odczuwa już drgawki na hasło „w formie on-line”, to trudno nie docenić tego, że przeniesienie wielu aktywności kulturalnych do sieci przyniosło także korzyści. Między innymi dla osób, które mieszkają w mniejszych miejscowościach lub które ze względów ekonomicznych czy fizycznych mają utrudniony dostęp do korzystania z oferty instytucji kultury.
Mam też wrażenie, że kultura została bardziej doceniona. Ci, którzy na co dzień z niej świadomie korzystają, mieli dla niej jeszcze więcej czasu. Pozostali, zamknięci w domach, częściej sięgali po seriale, książki czy streamingi spektakli (wiele serwerów popadało podczas premier teatralnych on-line). Kultura okazała się odtrutką na niełatwą codzienność i świetną opcją oderwania myśli od medialnych doniesień.
Podsumowanie w wyjątkowych okolicznościach
Wysyłając zaproszenia do udziału w piątej edycji kulturalnego podsumowania roku do moich kolegów i koleżanek po blogowym piórze byłam bardzo ciekawa, co w tym pokręconym 2020 roku szczególnie przykuło ich uwagę. Każdego i każdą z nich poprosiłam o wybranie trzech najważniejszych ich zdaniem zjawisk i wydarzeń kulturalnych oraz krótkie uzasadnienie. Jak zwykle nie zawiedli, choć od części z nich wiem, że nie do końca było łatwo ugryźć temat z powodu ograniczonego dostępu chociażby do miejsc czy wydarzeń. Dlatego tym bardziej dziękuję za podjęcie tego wysiłku, który moim skromnym zdaniem okazał się bardzo owocny.
Otrzymaliśmy tym samym przekrój ciekawostek ze świata literatury, sztuki, muzyki, filmu czy teatru, które mogą być dla nas dobrym pomysłem na zakończenie starego roku i rozpoczęcie nowego. Miejmy nadzieję, że bardziej łaskawego dla kultury 2021 roku.
Zapraszam do lektury naszego kulturalnego zestawienia. Startujemy!
Justyna – Ważę Słowa
1. Krystyna Janda i Magda Umer w Poznaniu
W styczniu w Poznaniu odbyła się VI Gala KOBIETY KOBIETOM. Z tej okazji na scenie wystąpiły dwie wspaniałe artystki, kobiety mojego życia – Krystyna Janda i Magda Umer. Po tym wydarzeniu powiedziałam, że nic lepszego w tym roku już się nie stanie, za co z perspektywy czasu bardzo przepraszam 😉 Co to było za wydarzenie! Dwa doskonałe recitale i wspólne wykonania kilku utworów. Krystyna Janda – wulkan energii i Magda Umer – siła spokoju to tak idealne połączenie, że wciąż brakuje mi słów. Masa emocji, radości i wzruszeń. Myślę, że każdy, kto tam był, długo nie zapomni fenomenalnego finałowego wykonania „Jeszcze w zielone gramy”. Mam wrażenie, że dało mi energię na cały ten dziwny rok.
2. Doskonałe płyty
Nie umiem wskazać jednej! Na uwagę z całą pewnością zasługuje Kasia Lins i jej „Moja wina”, według mnie najlepsza polska płyta tego roku. Nie mogę jednak nie wspomnieć o „Czułych strunach” Natalii Kukulskiej czy „Królowej dram” Sanah. Rzutem na taśmę pojawiła się też nowa płyta Miley Cyrus „Plastic hearts”, która z miejsca stała się moją ulubioną. Miley w takiej odsłonie jest fantastyczna! Dla mnie to muzyczna podróż w przeszłość i rockowy pazur, które świetnie się komponują z głosem i osobowością tej artystki. Jestem na tak!
3. Premiery książkowe
Trudno nie narzekać na ten rok, ale zdecydowanie ogromnym jego plusem są książkowe premiery. Moje literackie serce bije mocniej dla dwóch wspaniałych kobiet: Olgi Tokarczuk i Hanny Krall, więc ogromnie się cieszę zarówno z „Czułego narratora”, jak i „Synaps Marii H.”. Pierwsza z wymienionych to zbiór felietonów, który mnie otulił, jest jak plaster uspokajający na ten cały zwariowany świat. Reportaż Hanny Krall z kolei zachwycił mnie po raz kolejny swoją oszczędną formą, w której zmieściło się wszystko, co najważniejsze. Serdecznie polecam!
***
Mateusz – Axun Arts
1. Książka „To jest wojna”
Na początku roku, kiedy chyba nikt nie brał pod uwagę, że jednym z najważniejszych tematów w podsumowaniu ostatnich dwunastu miesięcy w Polsce będą wydarzenia związane z protestami dotyczącymi dostępu do aborcji, ukazała się książka Klementyny Suchanow zatytułowana „To jest wojna”. Autorka sporo rzeczy w niej, niestety, przewidziała, powołując się na historię kilku państw (m.in. Brazylii, Rosji, Węgier), w których religijni fundamentaliści zaczęli zdobywać władzę, zmianę zaczynając od spraw i praw kobiet. Fakty, dowody, brazylijska sekta i jej powiązania polityczne na całym świecie (także w Polsce!) oraz międzynarodowa siatka mająca wpływ na sprawy gospodarcze, prawne i społeczne. Lektura zarówno wstrząsająca, co otwierająca oczy i obowiązkowa.
2. Empik robi „Lalkę”
… a w zasadzie prezentuje ją w sposób bardzo przystępny, tworząc na jej podstawie serial w formie audio. Kocham tę książkę Bolesława Prusa miłością bezgraniczną (moi uczniowie pewnie trochę mniej), dlatego bardzo chwalę pomysł zrealizowania „Lalki” w taki sposób. To nie jest zwykły audiobook, gdzie jedna osoba czyta cały tekst. Tutaj kwestie każdej postaci odczytywane są głosem innego aktora lub lektora. Powieść wciąga (ale jak ma nie wciągać, w końcu to „Lalka”?!), ale jakoś zupełnie inaczej niż w trakcie lektury. Kiedy w XXI wieku filmowe i telewizyjne adaptacje książki sprzed wielu, wielu lat są już tak przestarzałe, że nawet młodzież nie sięga po nie w obawie przed nudą (swoją drogą, aż prosi się, żeby ta powieść doczekała się nowej realizacji), ta wersja spada nam niemalże z nieba. Tak, od teraz Wokulski ma dla mnie twarz i głos Woronowicza.
3. Aktywność kulturalna w sieci
Ten rok zostanie zapamiętany jako czas nierównej walki z pandemią koronawirusa. Nowe realia miały ogromny wpływ na ludzi na całym świecie – i mam tutaj na myśli niestety nie tylko te pozywane rzeczy (bankructwa, otarcie się o nie lub utrata pracy były/są realnymi problemami naprawdę wielu osób). Ciekawie, pomimo wielu trudności, radzili sobie w tym czasie artyści i promotorzy szeroko pojmowanej sztuki. Wernisaże, premiery filmowe, koncerty, spotkania autorskie, a nawet całe festiwale – te i inne aktywności przeniesione zostały do przestrzeni wirtualnej. Oczywiście uczestnictwo w tego typu wydarzeniach nie było tym samym, co pójście na koncert lub do muzeum, ale jako swoisty substytut sprawdziło się w miarę dobrze. Przy okazji wyszło na jaw, że kilku wykonawców może pochwalić się nie tylko talentem, ale też kreatywnością przy tworzeniu internetowych eventów (prywatnie uważam, że królową wiosennego lockdownu została Róisín Murphy). Kto wie, być może taka forma prezentowania sztuki to teraz już kwestia (niedalekiej) przyszłości?
***
Marta – Kulturalnie
1. Książka Andy Rottenberg „Zbliżenia / Close ups”
Standardowo i monotematycznie, monotematyzmem podszytym uwielbieniem i fiksacją wskazuję książkę Andy Rottenberg. Elegancko i dwujęzycznie podany zbiór eseistycznych podsumowań dorobku 50 artystek i artystów pozwala takim jak ja artystycznym ignorant(k)om, którzy dużo widzieli, a nie tak wiele, summa summarum wiedzą, chaotyczną wiedzę uporządkować, doznania i olśnienia powkładać w należyte szufladki.
2. Serial „I may destroy you”
Pandemiczną szarówkę rozjaśniały mi zwłaszcza seriale, a ich seanse po raz pierwszy nieobciążone były, karmionymi kulturalnym FOMO, wyrzutami sumienia. Tyle tego obejrzałam, że sama się w tym gubię, ale gdybym miała wskazać jeden, wskażę „I may destroy you”. Nie dlatego, że realizacyjnie jest najlepszy. Dlatego zaś, że porusza temat ważki w sposób uczciwy, nie wzbudził chyba natomiast należytego zainteresowania, dlatego nim pragnę Was zainteresować – sprawdźcie.
(A że humoru Wam nie poprawi, dla równowagi wskazuję również „Grace & Frankie”, młody staroć na który w końcu znalazłam czas, humor poprawia setnie).
3. Skarby z Ninateki
Na powierzchni podburzanego pandemicznymi utrapieniami oceanu zdrowia psychicznego utrzymywały mnie również zasoby Ninateki, tak jej pozycje stałe, jak czasowe, udostępnianie przy okazji okolicznościowych wydarzeń filmowych online (niech będą błogosławione). I znów, gdybym musiała wskazać jedną pozycję filmową, byłby to polski western „Prawo i pięść” Hoffmana i Skórzewskiego (wiedzieliście, że ballada Osieckiej „Nim wstanie dzień” to stąd? Ja nie wiedziałam). Polecam przeczesywać.
***
Katarzyna – Kulturalna Pyra
1. Internetowa wersja 41. Przeglądu Piosenki Aktorskiej z Wrocławia
Teatr Muzyczny Capitol jako jeden z pierwszych musiał zmierzyć się z przeniesieniem tak dużego wydarzenia do sieci. Organizatorzy mieli na to niewiele czasu, ale poradzili sobie z tym bardzo dobrze. Od 20 do 29 marca (czyli w terminie, kiedy faktycznie miał odbyć się przegląd) do sieci trafiło 10 odcinków Telewizji Festiwalowej prowadzonych przez Cezarego Studniaka oraz Konrada Imielę i uzupełnianych przez nagrania artystów, którzy mieli się pojawić we Wrocławiu. Dodatkowo na instagramowym profilu festiwalu codziennie były prowadzone transmisje na żywo, podczas których aktorka Helena Sujecka rozmawiała z osobami związanymi z Przeglądem Piosenki Aktorskiej. Wielkie brawa dla organizatorów, że w tak krótkim czasie, udało im się zrealizować coś tak dobrego!
2. Teatr online
Przeniesienie teatru do internetu było dla wszystkich instytucji ogromnym wyzwaniem. Przeszliśmy etap od publikowania spektakli zarejestrowanych w celach dokumentacyjnych, poprzez powstawanie spektakli dostosowanych do wirtualnej rzeczywistości, aż po świetnie zorganizowane festiwale teatralne (tu trzeba wyróżnić Festiwal Szekspirowski z Gdańska oraz Warszawskie Spotkania Teatralne). Mam nadzieję, że to początek czegoś poważniejszego, jakiejś rewolucji, która pozwoli na zwiększenie dostępności do sztuki teatralnej.
3.Wznowienie spektaklu w reż. Michała Zadary “Dziady. Części III Ustęp”
20 grudnia był niewątpliwie bardzo ważną datą dla środowiska teatralnego, a w szczególności dla tego związanego z Wrocławiem. To właśnie wtedy, po 4 latach przerwy, w stolicy Dolnego Śląska połączyli się ponownie byli oraz obecni aktorzy Teatru Polskiego we Wrocławiu, aby odświeżyć przed wirtualną publicznością jedną z części mickiewiczowskich “Dziadów”. Tylko jedną, ponieważ pandemia pokrzyżowała plany wznowienia 14-godzinnej wersji tego spektaklu. Wierzę, że to jeszcze się uda, bo widać, że chcą tego główni inicjatorzy, czyli Publiczność Teatru Polskiego we Wrocławiu ale przede wszystkim artyści, dla których niewątpliwie było to ogromne przeżycie.
***
Kultura i sztuka okiem znawcy i nieuka
1.Radio Nowy Świat
„To nie jest stara Trójka, to nie jest nowa Trójka, to jest Radio Nowy Świat. Z pewnym wzruszeniem witam wszystkich tych, którzy w tej chwili nas słuchają” – tymi słowami Wojciecha Manna rozpoczęło się oficjalne funkcjonowanie medium, którego koleje mogłyby być dla rządzących publicznymi rozgłośniami świetną lekcją tego, na czym polega prawdziwe radio.
Kiedy było już pewne, że ostateczne zatopienie PR3 to kwestia kilku, ewentualnie kilkunastu tygodni, ukonstytuował się pomysł, mający na celu stworzenie rozgłośni podtrzymującej najlepsze tradycje kultowej stacji, a przy tym niezależnej od ludzi „mających co prawda władzę, ale nie mających wyczucia”. Aby móc w ogóle myśleć o jej uruchomieniu należało uzyskać od słuchaczy deklarację wpłat na łączną kwotę przynajmniej 250 tysięcy złotych miesięcznie, jednak już po trzech dniach od momentu rozpoczęcia zbiórki, jej licznik pokazał kwotę o 3/5 wyższą, co stanowi rekord serwisu Patronite. 10 lipca machina ruszyła, a o nowym medialnym przedsięwzięciu rozmawiano dosłownie wszędzie – w miejscu pracy, podczas kursu taksówką, przy rodzinnym obiedzie, czy na kozetce u psychologa (przykłady zasłyszane). Radiu Nowy Świat pozostaje więc życzyć, aby – podobnie jak śp. Trójka – w przyszłości mogło poszczycić się wychowaniem kilku pokoleń inteligentnych Polaków.
2. Film „Psy III: w imię zasad”, reż. Władysław Pasikowski
Twórca „Krolla” i „Reichu” powiedział swego czasu, że nigdy nie nakręci trzeciej części „Psów”, a jeśli tak się stanie, będzie można zarzucić mu kłamstwo. Zmiana owego przeświadczenia wyszła jednak reżyserowi na dobre, albowiem kontynuacją słynnego dyptyku przełamał złą passę, której, nomen omen, pokłosie stanowiły „Kurier” oraz „Pitbull: ostatni pies”. Zresztą, nawet jeśli tegoroczna produkcja koniec końców okazałaby się słaba, powrót niezawodnego Bogusława Lindy do roli Franza Maurera – ikonicznej postaci polskiego kina lat 90. – i tak powinien zostać w tym miejscu odnotowany… Naszego bohatera natychmiast po zakończeniu trwającej ćwierć wieku odsiadki dopadają nierozwiązane sprawy z przeszłości, lecz również teraźniejszość, nakazująca ludziom bezpowrotnie minionych epok znalezienie sobie wygodnego miejsca gdzieś na marginesie pędzącego świata. Mierząc się z jednym i drugim, Maurer udowodnia, że stary człowiek jeszcze może, a przy tym – jak ma w zwyczaju – wypunktowuje niejedną dysfunkcję polskiej rzeczywistości.
3. Film „Sala samobójców: hejter”, reż. Jan Komasa
Po niosącym nadzieję „Bożym ciele” Jan Komasa zaprezentował obraz skutecznie nam ją odbierający. Gdy dwa lata temu uwieńczono jego realizację, był jeszcze tylko swego rodzaju ostrzeżeniem, jednak na duży ekran wchodził już jako ponura diagnoza, albowiem wiele ujętych na kartach scenariusza wydarzeń, w 2019 roku stało się faktem… „Hejter” nie jest kontynuacją (w ścisłym znaczeniu tego słowa) hitu sprzed blisko dekady, wywołującego u wielu kinomanów ironiczny uśmieszek, spowodowany bezpodstawnym traktowaniem pierwszej „Sali samobójców” jako manifestu subkultury emo.
Historia Tomka Giemzy to dojrzałe artystycznie studium nienawiści, która dziś, gdy manipulowanie emocjami społeczeństwa zostało pozbawione wszelkich reguł, trafia na wyjątkowo podatny grunt. Co gorsza, przełamanie błędnego koła wzajemnej niechęci wydaje się być awykonalne, zwłaszcza, że każdy (mniej lub bardziej tragiczny) pretekst do otrzeźwienia ostatecznie generuje kolejne konflikty. Czyżby zatem rację miał Jarosław Marek Rymkiewicz, który jakiś czas temu pisał: „To co nas podzieliło – to się już nie sklei”?
***
Piotr – Zdarzyło się w sporcie
1. Płyta „Śpiewnik domowy” Łony i Webbera
Na każdy nowy album duetu Łona (Adam Zieliński) i Webber (Andrzej Mikosz) czekam z niecierpliwością, jak na początek kolejnych piłkarskich mistrzostw świata. „Śpiewnik domowy” pojawił się niemal na samym początku wiosennego lockdownu i mi osobiście bardzo uprzyjemnił czas przymusowej, nomen omen, domowej izolacji. Płyta zawiera 7 utworów (+ jeden remix), a każdy z nich to muzyczny i tekstowy majstersztyk. Od zabawnego „Stop, Nadiu” przez taneczne „Co tam, mordo?”, refleksyjne „Echo”, a kończąc na dosadnym „Niepogoda”. Odrębnym, niesamowitym zjawiskiem dźwiękowo-wizualnym jest natomiast „#nikiforszczecinski”, ale o tym musicie przekonać się sami oglądając teledysk stworzony przez szczecińskiego artystę streetartowego, Piotra „Lumpa” Pauka znanego też jako Fruit of the Lump.
2. Teatr online
Spośród wszystkich tradycyjnych aktywności kulturalnych najbardziej w tym dziwnym roku brakowało mi wyjść do teatru. Całe szczęście wiele teatrów, mimo swojego trudnego położenia, nie pozostawiło swoich widzów przenosząc część repertuaru do sieci. I o ile wiosną wychodziło to jeszcze nieco koślawie pod względem technicznym (dramatycznie niskiej jakości transmisje nagrań spektaklów sprzed lat lub przycinający się streaming nowych produkcji), o tyle już na jesieni (w dobie drugiego zamrożenia kultury) udało się przygotować dla widzów ciekawe premiery online absolutnie przystające do realiów XXI wieku.
Mnie szczególnie spodobała się tragifarsa „Baba Dziwo” Teatru Polskiego w Warszawie, oparta na mało znanej sztuce Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Warto też podkreślić, że przeniesienie spektakli do internetu pozwoliło także dużej rzeszy widzów na zapoznanie się z działaniami scen teatralnych w innych miastach Polski. Było to interesujące doświadczenie, które w normalnych okolicznościach pewnie miałoby znikome szansę na zmaterializowanie. Mam nadzieję, że po zakończeniu pandemii przynajmniej część teatrów rozważy pozostawienie wybranych spektakli również w formie online.
3. Serial „Ostatni taniec” na Netflixie
„Netflix. Serial oryginalny” – to wyrażenie otwierało zapewne niejeden wieczorny seans binge-watchingu u każdego z Was. Sam nie jestem tu wyjątkiem. Dla mnie premierą roku był serial „Ostatni taniec” opowiadający o karierze koszykarza wszechczasów Michaela Jordana i historii ostatniego mistrzowskiego sezonu jego Chicago Bulls. Wspólna produkcja ESPN i Netflixa jest doskonała w każdym calu. Serial został stworzony ze świetnie wyselekcjonowanych materiałów archiwalnych, a także zawiera dużo ciekawych rozmów z głównym bohaterem oraz jego kolegami z drużyny czy rywalami.
Jednak o sukcesie produkcji zdecydowało przede wszystkim to, że pokazuje ona postać Jordana bez żadnego marketingowego pudrowania z wszystkimi jej ciemnymi stronami. Wcześniej wizerunek Jordana-hazardzisty czy Jordana- koszykarskiego tyrana nie miał szans przebić się do społecznej świadomości przez obraz idealnego sportowca i równego gościa kumplującego się w „Kosmicznym Meczu” z wesołą ferajną Looney Tunes. „Ostatni taniec” to pozycja obowiązkowa dla fanów sportu, ale powinny ją obejrzeć także wszystkie osoby ciekawe tego jak wygląda proces tworzenia kryształowej postaci świata popkultury ze sportowca, którego jego koledzy z boiska szanowali i jednocześnie mieli serdecznie dość.
***
Martyna – Decoupage Martyny
1.Płyta Krzysztofa Zalewskiego „Zabawa”
Krzyśka kocham miłością przeogromną. Dlatego bardzo ucieszyła mnie informacja o wrześniowej premierze jego kolejnego wydawnictwa. Jednak wiernych fanów Krzysztofa może ona zaskoczyć. Piąty album w dorobku artysty promują trzy single: „Annuszka”, tytułowa „Zabawa”, a także „Tylko nocą”. W albumie znajdziemy wiele nawiązań do lat ’80. Mimo początkowych obaw różnorodność tej płyty bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
2. Płyta Voo Voo „Anawa 2020”
To płyta, która absolutnie mnie zachwyciła. 50 lat po premierze pierwszej płyty Marka Grechuty „Marek Grechuta & Anawa”, Wojciech Waglewski zaprosił do współpracy czołowych polskich artystów: Katarzynę Nosowską, Krzysztofa Zalewskiego oraz Huberta Dobaczewskiego (Lao Che ). Powstały nowe aranżacje utworów „W dzikie wino zaplątani”, ”Niepewność”, czy „ Będziesz moją panią”. Każdy z artystów nadał nagraniom autorski koloryt. Płyty słucha się fantastycznie.
3. Książka „Wspominając Kurta Cobaina. Biografia lidera Nirvany”
Jako ogromna fanka Nirvany myślałam, że żadna publikacja na temat zespołu nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Książka ukazuje postać Kurta Cobaina z perspektywy menadżera Nirvany – Dannego Goldberga. Znaleźć w niej można wspomnienia samego Goldberga, jak i relację rodziny oraz przyjaciół artysty. Autor przeprowadza czytelników przez okres sukcesu Nirvany: ukazanie się albumu „Nevermind”, karierę międzynarodową, przez małżeństwo Kurta z Courtney Love i uzależnienie od heroiny, aż po tragiczną śmierć. Książkę czyta się jednym tchem.
***
Katarzyna – ocalone fotografie
1. Festiwal Millenium Docs Against Gravity w wersji tradycyjnej i po raz pierwszy on-line
Oczekiwana przeze mnie tegoroczna edycja festiwalu odbyła się z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Widzowie musieli poczekać na tę duchową ucztę aż do jesieni. Nagrodą dla stęsknionych kinomanów był bonus w postaci drugiej części festiwalu on-line.
Udało mi się obejrzeć ponad dwadzieścia filmów. Jeśli jeszcze nie widzieliście dokumentów z tegorocznej edycji, to zwróćcie uwagę na: „Marzycielki miast”, „Lis to lizał”, „Helmut Newton”, „Księgarnie Nowego Jorku”, „Tony Halik”, „Ważniejsza od królów”, „Zatoka cieni”, „Zawód: basista Stonesów”. Millenium Docs Against Gravity rokrocznie zabiera mnie w niezwykłe rejony świata i najdalsze zakątki naszej planety do których inaczej trudno by mi było dotrzeć. Dzięki temu festiwalowi spotykam moich idoli, poznaję nowe ważne postacie i zjawiska. To zawsze wielka inspirująca przygoda, którą w tym roku można było odbyć w podwójnej wersji. To zdecydowanie mój ulubiony festiwal filmowy!
2. Książka „Usterka na skraju galaktyki”
Izraelski mistrz małej formy był w ostatnim czasie zajęty produkcjami filmowymi i kazał nam czekać na swoją nową książkę sześć lat. Tym większa jest moja radość z tej publikacji. Keret nie zawodzi, jest w doskonałej formie. Zwinnie poruszając się po meandrach na marginesie życia – bawi, wzrusza, skłania do refleksji. O czym jest ten nowy zbiór opowiadań? Jak powiedział sam autor podczas festiwalu Conrada:
„Usterka na skraju galaktyki” mówi głównie o ludziach żyjących w szybko zmieniającym się świecie. To odbiera im poczucie bezpieczeństwa, ale też pozwala znaleźć w sobie nową siłę i cechy, dzięki którym można przetrwać.
Ci co biorą życie na poważnie zwykli mawiać „Żyjąc, tracimy życie.” Keret jak zwykle pokazuje drugą stronę medalu. Po wypadku samochodowym w którym uczestniczył jakiś czas temu, a który zainspirował go do napisania tej nowej książki, powiedział:
Przez kilka pierwszych minut myślałem, że umieram. Miałem takie przemożne uczucie, że to tak jak ze świeczką, o której wiemy, że za chwilę się dopali i zapadnie ciemność; równocześnie jasno zrozumiałem, że w globalnej skali nic się przecież nie stało.
Nowy Keret jest jak zazwyczaj – w pierwszej warstwie zabawny, a w głębi nieustannie zaskakujący. Podróż przez jego tytułową galaktykę ma wiele refleksyjnych, ciemnych i krętych ścieżek. Wszystko to składa się na 22 świetne opowiadania.
3. Nowe brzmienia w muzyce
Chciałoby się zakrzyknąć „To idzie młodość!”. Dwa świeże, energetyczne i bezkompromisowe uderzenia dotarły do mnie w tym roku z południa Polski.
Zupełnie odmienne stylistyki – drapieżny Zdechły Osa z Wrocławia i eteryczna ale stanowcza, obdarzona wspaniałym aksamitnym głosem Justyna Biedrawa z Krakowa. Warto posłuchać, co mają do powiedzenia. Przygotujcie się na to, że w tej muzyce „nie ma zmiłuj”, a o tych osobach na pewno usłyszycie jeszcze nie raz. Kibicuję obojgu!
***
Marta – Grafomanka
1. Płyta AC/DC „Power up”
Po 6 latach przerwy ukazał się nowy album jednego z najlepszych rock’n’rollowych zespołów na świecie. Członkowie grupy przez te lata zmagali się z wieloma kryzysowymi sytuacjami. Jednak choroba wokalisty, śmierć jednego ze współzałożycieli – Malcolma Younga – nie złamała ducha muzyków. Długo wyczekiwany album nie zawiódł, bo nie mógł – AC/DC to po prostu genialni i utalentowani muzycy. Jeśli potrzebujecie dawki energii – rock’n’roll w ich wydaniu to zawsze świetny pomysł!
2. Magazyn Opowieści Rysunkowych „Relax”
Czy ktoś jeszcze pamięta „Relax” – polski magazyn komiksowy, wydawany w czasach PRL-u? Ten beztroski czas, kiedy z wypiekami na twarzy odkrywało się kolejne świetne rysunki Tadeusza Baranowskiego czy Janusza Christy? Teraz ta ekscytacja może powrócić, bo powrócił „Relax”. Wznowiony przez dwóch fanów magazynu oraz komiksów, z Grzegorzem Rosińskim jako honorowym redaktorem naczelnym, zapowiada się niezwykle interesująco. To prawdziwa gratka dla fanów komiksu. Opowieści rysunkowe, rankingi komiksów, artykuły – jednym słowem, jak piszą wydawcy – czas na „Relax”.
3. Miniserial „Gambit królowej”
Istny majstersztyk wciągający nas w fascynujący świat szachów. Niesamowity klimat lat 50. XX wieku, rewelacyjne, drobiazgowo i z wyczuciem dopracowane kadry, fenomenalna gra aktorska. Anya Taylor-Joy i Marcin Dorociński zapewnili serialowi napięcie sięgające… szachownicy. Wprost nie można oderwać oczu od pasjonujących rozgrywek, a także zmagań głównej bohaterki z jej własną przeszłością oraz nałogiem. Historia idealna na zimowe wieczory.
***
Tak według ekipy kreatywnych, oczytanych i osłuchanych twórców internetowych wyglądał kulturalny 2020 rok. Jak widać, nie było tak źle, jak można było się spodziewać. Ale miejmy nadzieję, że już za chwilę będziemy mogli ruszyć do kin, teatrów, muzeów i innych przybytków związanych z kulturą. Czego sobie i Wam bardzo na 2021 rok życzę.
Dajcie znać, które kulturalne wydarzenia czy zjawiska w 2020 roku były szczególnie ważne dla Was i które pomogły Wam przetrwać niełatwy czas. I koniecznie napiszcie, których kulturalnych aktywności brakuje Wam teraz najbardziej.
Dobrego nowego roku!