„Sama przeciw wszystkim” reprezentuje ten gatunek twórczości filmowej, po który w normalnych warunkach na pewno bym nie sięgnęła. To dramat polityczny, który opowiada o różnie przeplatających się strefach wpływów w Stanach Zjednoczonych. Te „normalne warunki” w moment obaliła Jessica Chastain. Widziałam gdzieś fragment wywiadu z nią i wtedy już wiedziałam, że muszę zobaczyć ten film. Okazało się to być wręcz idealnym kluczem do wyboru repertuaru.
Na początek ciekawostka – oryginalny tytuł filmu „Sama przeciw wszystkim” brzmi „Miss Sloane”. Nie wiem, co kierowało polskim dystrybutorem przy tak kreatywnym rozwiązaniu. Ale na szczęście nie za to się filmy nagradza i karze (chociaż tę drugą opcję warto by było rozważyć). Obraz w reżyserii Johna Maddena światową premierę miał w listopadzie ubiegłego roku, więc musieliśmy na niego dość długo czekać. Zdecydowanie było warto.
Polityka, wielkie wpływy, decyzje, ustawy, pieniądze i lobbing to nie są tematy, które jakoś specjalnie mnie interesuje. Dlatego tym bardziej zadziwił mnie fakt, że można przedstawić je w tak ciekawy i trzymający w napięciu sposób.
Panienka z temperamentem
Główna bohaterka filmu, czyli tytułowa Miss Sloane (czy jak kto woli „Pani Sama”) jest znaną i bardzo cenioną lobbystką. Taką, która potrafi przeforsować każdy pomysł, wniosek czy ustawę – ma ogromne wpływy w świecie amerykańskiej polityki, świetne kontakty i niesamowity wręcz spryt. Wyznaje zasadę, że aby być skutecznym, trzeba być zawsze o krok przed swoim przeciwnikiem. Nie zawsze służą temu do końca dobre z etycznego punktu widzenia środki. Spokojnie mogłaby swoim wizerunkiem (i ścieżką kariery) firmować słynne hasło o celu, który je uświęca.
Poznajemy ją w momencie, kiedy kończy kampanię związaną z olejem palmowym. Możemy wtedy zaobserwować jej spryt. Jest perfekcyjna w każdym calu – zarówno jeśli chodzi o chwyty i metody pracy, jak i o nienaganny wygląd. Nie pokazuje po sobie emocji wtedy, kiedy lobbuje w ważnej z ekonomicznego i społecznego punktu widzenia sprawie, zasiada w roli oskarżonej na sali sądowej ani gdy bierze udział w ważnej debacie telewizyjnej mając przeciwko sobie niedawnego bliskiego współpracownika. Jest zimna, silna, wyrachowana, skuteczna i potwornie inteligentna.
Nie wszystko jest czarne albo białe. Istnieje też rude
Gdy zostaje poproszona o wsparcie kampanii przeciwko poprawce do ustawy utrudniającej zdobywanie broni palnej, ku zdziwieniu wszystkich odmawia. Nie chce być elementem tej gry, ponieważ osobiście się jej sprzeciwia. Co więcej, postanawia z dnia na dzień przejść do obozu konkurencji i lobbować za zaostrzeniem przepisów. Wypowiada tym samym wojnę koncernom produkującym broń. Ma do dyspozycji o wiele mniejszy niż oni budżet, oraz nieporównywalnie mniejsze poparcie polityków. Mimo to zamierza walczyć. Wie, że walka będzie trudna, ale być może nie zdaje sobie sprawy, że stawką może być życie osób w nią zaangażowanych.
Każdy element tej politycznej gry jest bardzo emocjonujący, bo co chwilę pojawiają się nowe wątki, małe zwycięstwa i potknięcia. Trudno przewidzieć, jaki będzie finał. Miss Sloane po raz kolejny oddaje się sprawie w stu procentach. Angażuje wszystkie swoje siły i umiejętności. Nie jest to dla niej trudne, bo nie ma przyjaciół, rodziny ani prawdziwego domu – z tego wszystkiego świadomie zrezygnowała decydując się na karierę w świecie wielkiej polityki. Być może sukcesy i wygrane bitwy są dla niej ważniejsze, niż wszystko inne w życiu. Bezsenność można zwalczyć tabletkami, a bliskość po prostu sobie kupić (i nawet zdecydować, ile godzin będzie trwała).
Gdy emocje już opadną
Nie. Nie opadną aż do samych napisów końcowych – nawet wtedy, gdy myślimy, że nastąpił punkt kulminacyjny i już (chyba) wiemy, co wydarzy się później. Scenariusz Jonathana Perery jest tak nafaszerowany wydarzeniami i zwrotami akcji, że aż trudno nadążyć za historią, którą obserwujemy. Odpowiada temu dynamiczny montaż i szybka sekwencja scen. Nie ma chwili odpoczynku ani oddechu. Nic dziwnego – w końcu wylądowaliśmy w świecie, w którym nie ma zmiłuj.
Historia opowiadana jest dwutorowo – obserwujemy zmagania bohaterów w walce o zwycięstwo, ale też co jakiś czas lądujemy na sali sądowej, na której Madeline Elizabeth Sloane zasiada w roli oskarżonej. Na zmianę pokazywane są wzloty i upadki jej ekipy oraz fragmenty posiedzenia sądu. Karty w jednym i drugim wątku odkrywane są stopniowo, co powoduje, że film nie zwalnia tempa aż do ostatnich minut.
One Woman Show
Jessica Chastain swoją rolę zagrała po prostu brawurowo. Widać, że zrozumiała postać, w którą się wcieliła i jest w tej kreacji bardzo wiarygodna. Z prędkością (nomen omen) karabinu maszynowego wypowiada swoje kwestie i błyskawiczne riposty, pozostawiając rozmówców w tyle – bez względu na to, czy należą oni do jej obozu czy do grupy przeciwników.
W tyle pozostawiła też resztę aktorów, którzy po prostu zniknęli obok niej. Na tle obsady poza Jessicą bardzo dobrze wypadli Michael Stuhlbarg oraz Mark Strong. Reszta jest moim zdaniem trochę bezbarwna. Ale nic w tym dziwnego, bo ten film to dla mnie totalne One Woman Show. W dodatku rozgrywające na tle świetnej muzyki Maxa Richtera.
Trudne sprawy
Film „Sama przeciw wszystkim” nie tylko wciąga za sprawą dynamicznej akcji, ale też porusza, bo przedstawia kilka ważnych społecznych problemów. Z jednej strony są rozgrywki polityczne i głosowanie za tymi sprawami, które przyniosą decydentom korzyści. Z drugiej debaty wokół takich spraw, jak konsekwencje posiadania broni – zarówno pozytywne, jak i negatywne czy niszcząca środowisko produkcja wszechobecnego dziś oleju palmowego (nie wymieniona w czołówce Nutella).
Okazuje się, że mechanizmy współczesnej polityki oraz gra daleka od fair play mogą w końcu zostać wymierzone przeciwko rozgrywającemu. Ale to nie jest taki prosty morał. I właśnie dlatego warto zobaczyć ten film.
***
A może już widzieliście obraz „Sama przeciw wszystkim”? Jeśli tak, koniecznie dajcie znać, czy przypadł Wam do gustu. Ja zostaję w fanklubie Miss Chastain, więc jeśli możecie podrzucić jakieś warte uwagi filmy, w których ją widzieliście, będę bardzo wdzięczna.
—
Zdjęcia: materiały dystrybutora (Kino Świat)