Urlop w Portugalii to idealna opcja chyba na każdą porę roku. Jako że lubimy wraz z P. wycieczki w niezbyt turystycznych miesiącach, tegoroczny wyjazd do Porto i Lizbony zaplanowaliśmy na połowę października. Przed wycieczką szukałam na różnych blogach poleceń dotyczących miejsc wartych odwiedzenia, więc po wyprawie postanowiłam podzielić się swoimi wrażeniami – może pomogą komuś w przygotowaniu do wyjazdu. Zapraszam do Porto!
Początkowo plan był taki, że spędzimy w Porto cały urlop, ale w międzyczasie stwierdziliśmy, że jednak warto podzielić go na pół i wybrać się także do Lizbony. Pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Oczywiście było za mało czasu, aby poznać i zobaczyć wszystkie twarze tych miast, ale wystarczyło go na tyle, żeby poczuć ich klimat i wiedzieć, gdzie chcemy wrócić podczas następnej wycieczki.
Mimo tego, że pogodowo nie trafiliśmy najlepiej (podczas naszego pobytu w Porto było nieco chłodniej i mniej słonecznie niż w Polsce, a w Lizbonie dogonił nas huragan), spędziliśmy naprawdę fajny tydzień, podczas którego odwiedziliśmy mnóstwo świetnych miejsc. Zaczynamy trzydniowe spotkanie z Porto.
***
Zazwyczaj podczas wycieczek i podróży parki nie należą do obowiązkowych punktów na mojej mapie miejsc do odwiedzenia. W tym przypadku było zupełnie inaczej. Jardim do Palácio de Cristal to ogromny, pochodzący z XIX wieku park, a raczej ogród botaniczny, w którym można spotkać nie tylko piękną roślinność, ale także architekturę i całkiem spory asortyment ptactwa. O ile pawie i gołębie generalnie należą do rezydentów takich przybytków, o tyle kury, piejące wszędzie koguty i kaczki różnych gatunków są już czymś ciekawym. Ale tym, co przesądza o jego wyjątkowości są niesamowite widoki, które rozpościerają się z różnych poziomów tego ogrodu. Z jego wzniesień można podziwiać krajobraz rzeki Douro, okalających ją budynków i mostów. Niesamowita sprawa.
***
Kiedy spojrzy się na to wszystko z góry, ma się tym większą ochotę, aby podziwiać nadrzeczne krajobrazy Porto z wysokości własnych oczu. Do jednej z największych przyjemności związanych z wizytą w tym mieście należy chodzenie uliczkami Ribeiry. To położona nad rzeką Douro dzielnica, która historycznie zasiedlona była przez biedniejsze warstwy społeczeństwa (czyli głównie przez rodziny rybaków), a dziś jest ciągle żywym obrazem historii tego miasta. Piękno i wartość historyczna tych miejsc doprowadziły do wpisania ich na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. W pełni zasłużenie.
***
Będąc w Porto nie można nie wyruszyć śladem słynnych kafelków azulejos. Do najbardziej znanych obiektów ozdobionych azulejos należy kościół Capela das Almas, który w całości pokryty jest płytkami przedstawiającymi sceny z żywotów świętych.
Innym miejscem, które koniecznie trzeba zobaczyć na żywo jest dworzec kolejowy São Bento. Gdy już przeciśniecie się przez tłumy podróżnych i turystów, zobaczycie naścienne malowidła złożone z azulejos, które na ponad 550 metrach kwadratowych przedstawiają sceny z historii kraju.
***
Jednym z najważniejszych punktów na mojej liście miejsc do zobaczenia w Porto był Ocean. Pogoda nie zafundowała nam najlepszych warunków na taką wyprawę – wiał mocny wiatr, było zimno i pochmurno, więc nie zapowiadało się to najlepiej. Okazało się, że nie ma tego złego, bo mogliśmy podziwiać działania nieustraszonych surferów, którzy nie mogli zaśpiewać że „nie ma fal”. Spieniona woda, fale co chwile z impetem uderzające o brzeg i nieduże grupy ludzi grających w siatkówkę zapaleńców pozwoliły poczuć niesamowity klimat. Jeśli mam wybierać między tym chłodem a tłumami plażowiczów, zdecydowanie wybieram jesienną opcję.
***
O tym miejscu nie wiedzieliśmy – zniknęło nam gdzieś wśród planów. Ale na szczęście przypadkiem znalazło się na naszej drodze i przyciągnęło nas spektakularną podróżniczą witryną. A Vida Portugesa to miejsce, do którego wejścia nie mogliśmy sobie odmówić mimo napiętych planów zwiedzania. To ogromny sklep, który mieści się na dwóch poziomach i cały wypełniony jest pięknymi rzeczami. Jeśli drażnią Was wszechobecne sklepy z brelokami, magnesami i kubkami z nazwami miast, a wolicie przywozić w ramach pamiątek rzeczy niebanalne, koniecznie powinniście odwiedzić to miejsce. Oprócz tego, że znajduje się tam mnóstwo pięknych przedmiotów, to jeszcze są one wyeksponowane na pomysłowo zaaranżowanych stoiskach. Znajdziecie tam wszystko – od mydła, przez przyprawy, puszkowane ryby, rzeczy do domu, biżuterię, zabawki, aż po ceramikę, ubrania oraz dodatki. Wszystko oczywiście związane z historią i kulturą Portugalii.
***
Czas na miejsce, o którego zwiedzanie sama siebie bym nie podejrzewała. Zapewne z własnej inicjatywy nigdy w życiu nie odwiedziłabym muzeum poświęconego jakiejkolwiek dziedzinie sportu, ale tym razem zrobiłam wyjątek. Wybrałam się na stadion FC Porto i do muzeum tego klubu ze względu na P., któremu z historią sportów wszelakich bardzo jest po drodze (dowód tutaj).
Stadion jak to stadion – murawa, krzesełka i trochę infrastruktury wokół. A muzeum zasługuje na uwagę chociażby na fakt, że jest ciekawie zaaranżowane. Szczerze mówiąc idąc tam spodziewałam się czegoś w stylu piłkarskich skarpet w gablotach, a ku mojemu zdziwieniu takich eksponatów nie było. Było za to mnóstwo opowieści historycznych i wiele multimedialnych, interaktywnych elementów (moim ulubionym jest hologram prezydenta klubu i ciekawie zrobiony film, który jest na samym końcu zwiedzania). Jeśli Wy albo Wasi towarzysze podróży lubią sportowe klimaty, nie bójcie się tam z nimi iść.
***
Na koniec wątki kulinarne. Trochę zdziwił mnie fakt, że trudno było znaleźć wegetariańskie restauracje. Wiadomo – Portugalia słynie z ryb i owoców morza, wiec wszyscy powinni skorzystać z tych dobrodziejstw natury. Jeśli się ich nie je, trzeba trochę bardziej wnikliwie studiować menu nie-wegetariańskich lokali. My zupełnie przypadkiem trafiliśmy na dwie bardzo fajne knajpki z dobrym jedzeniem, które wyróżniały się na tle innych.
Casinha Boutique Cafe to bardzo przyjemne miejsce na śniadanie. Fajny wystrój, piękny ogród, dobre jedzenie i pyszna kawa. W menu głównie kanapki i proste dania typu naleśniki (nie jest to knajpka wegetariańska, ale kilka opcji wege posiada), soki, lemoniady, kawa i ciastka. Co ciekawe, jest tam też sklepik z lokalnymi produktami.
Bliżej centrum warto wybrać się do Noshi. To restauracja, która stawia na zdrowe, naturalne jedzenie. Są opcje wege i nie-wege, a w ofercie śniadania, lunche i kolacje. Wszystko w bardzo przystępnych cenach. A do tego piękny wystrój!
***
Żeby nie było tak różowo…
Nie przepadamy za dużymi skupiskami ludzi, więc zrezygnowaliśmy z wizyty w słynnej Cafe Majestic – najstarszej i najbardziej znanej kawiarni w Porto. Podobno do grona wiernych fanów tej urządzonej w stylu belle epoque kawniarni należała J.K. Rowling. Pisarka ma też w swoim udziale rozsławienie księgarni Lello & Irmao, która stała się pierwowzorem biblioteki w Hogwarcie z Harry’ego Pottera. Abstrachując od powieści Rowling, miejsce to i tak pewnie przyciągałoby tłumy turystów ze względu na wystrój i ofertę (w końcu to księgarnia). Podczas naszego pobytu było ich tylu, że zrezygnowaliśmy ze zwiedzania. Słyszeliśmy natomiast od przyjaciół, że warto, więc jeśli chcecie ćwiczyć cierpliwość i tolerancję dla dużych grup z aparatami, próbujcie się tam dostać. My już wiemy, że mamy to do nadrobienia 🙂
***
Byliście w Porto? Które miejsca utkwiły Wam najbardziej w pamięci? A może dopiero planujecie taką wyprawę? Koniecznie dajcie znać.