Tym razem zachwyty połączone są ze smutnym westchnieniem. Jednym z moich największych muzycznych i kulturalnych Zachwytów był (i ciągle jest) Jan Ptaszyn Wróblewski, którego wielbię od pierwszych wysłuchanych “Trzech kwadransów jazzu”. W poniższym zestawieniu znajduje się kwietniowy koncert Ptaszyna w Białołęckim Ośrodku Kultury. Gdy zasiadałam na widowni, przez myśl mi nawet nie przeszło, że będzie to jego ostatni występ. Zatem przy dźwiękach ptaszynowego saksofonu zapraszam na kulturalne zachwyty kwietnia.
KSIĄŻKI
Agnieszka Osiecka – Rozmowy w tańcu, Wydawnictwo Tenten 1992 r.
Początek wiosny spędziłam w towarzystwie Agnieszki Osieckiej, a konkretnie jej “Rozmów w tańcu”. To z tej książki pochodzi słynny cytat o nie odkładaniu na później dentysty i miłości.
Jak to u Osieckiej – lekkość, choć nie zawsze o lekkich tematach, opowieści o kolegach i koleżankach z branży, o polskiej mentalności (ach, te elity!), o podróżach i tworzeniu. A co do tworzenia, forma tej książki jest bardzo ciekawa – to wywiad-rzeka, który z Agnieszką Osiecką przeprowadza… ona sama. Ale ani trochę się z tym nie zdradza.
Krystyna Kurczab-Redlich – Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina, Wydawnictwo W.A.B.
Zmieniamy klimat – i to drastycznie. Ta książka czekała dość długo na półce, bo wiedziałam, że nie będzie łatwą lekturą. I rzeczywiście, nie myliłam się co do treści. Za to żałuję, że nie sięgnęłam po “Wowę” wcześniej, bo jest to świetnie napisana biografia. Widać, że jej autorka ma ogromną wiedzę i wie, czym w przypadku Kremla pachnie władza. A co ważne, potrafi o tym wszystkim zajmująco opowiadać.
Krystyna Kurczab-Redlich przypomniała nie tylko początki “kariery” Putina, ale także przywołała wiele znanych i mniej znanych historii. Jakie były kulisy igrzysk w Soczi, jak “znikali” ci, którzy podpadli szefowi, co działo się w Czeczenii czy na okręcie Kursk i jak na to wszystko reagowali Rosjanie – to tylko kilka z licznych wątków opowiedzianych w książce “Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina”. To jedna z najlepszych książek biograficznych, jakie zdarzyło mi się czytać.
***
MUZYKA
Caravan Palace – Gangbusters Melody Club, 2024
Jednym z moich ukochanych gatunków muzyki poza jazzem jest electro swing. Mariaż klimatów swingowych z elektroniką bywa mniej lub bardziej udany. W przypadku francuskiej grupy Caravan Palace uznawanej za jednego z prekursorów tego nurtu, zazwyczaj bywają to kompozycje bardzo dobre.
Do twórczości tego zespołu wróciłam po ładnych kilku latach za sprawą nowego albumu zatytułowanego “Gangbusters Melody Club”. I przepadłam. Świetne brzmienia, teksty i jak zawsze piękne teledyski. Jeśli lubicie dynamiczną muzykę, koniecznie sprawdźcie.
Gdybyście mieli ochotę przeczytać rozmowę z artystami, zerknijcie na ten wywiad, który przeprowadziła LadyDot (rozmowa jest po angielsku).
Koncert Jana Ptaszyna Wróblewskiego w Białołęckim Ośrodku Kultury
Tak jak wspomniałam na początku, Jana Ptaszyna Wróblewskiego wielbię od momentu, kiedy pierwszy raz usłyszałam w Trójce jego “Trzy kwadranse jazzu”. Nie mam pojęcia, kiedy to było. Gdy dowiedziałam się o kwietniowym koncercie jego Quartetu, mieliśmy z P. zaplanowany kilkudniowy wyjazd do Trójmiasta. Część planów trzeba było pozmieniać, wyjazd skrócić i ogarnąć trochę logistykę, ale dla Ptaszyna zawsze warto.
Tak samo było tym razem. 21 kwietnia Ptaszyn zagrał ze swoim zespołem (Jan Ptaszyn Wróblewski – saksofon, Wojciech Niedziela – pianino, Andrzej Święs – bas i Marcin Jahr – bębny) świetny koncert. Fizycznie Ptaszyn nie był w pełni sił, ale gdy zaczął grać i opowiadać ze swoją charakterystyczną swadą, wydawało się, jakby miał w sobie młodzieńczy wigor. Dobrze nas wyposażył we wrażenia na czas swojej nieobecności, chociaż Ptaszyna i jego talentu zawsze mało. Nie wiem, jak to będzie bez niego. Jeszcze do tego stanu się nie przyzwyczaiłam.
Więcej o Janie Ptaszynie Wróblewskim i jego cudownych kompozycjach przeczytacie i posłuchacie tutaj.
***
TEATR
Gołoledź – Teatr Nieduży, reż. Piotr Kosewski (premiera 2023 r.)
Ależ chciałam zobaczyć ten spektakl! Dlatego gdy tylko pojawiła się okazja, aby wybrać się do sopockiego Teatru Atelier, natychmiast z niej skorzystałam. Dlaczego tak pędziłam? Po pierwsze dlatego, że “Gołoledź” to muzykał stworzony przez mój ulubiony duet autorów: Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przyborę. A po drugie dlatego, że za reżyserię i realizację całego przedsięwzięcia zabrał się Piotr Kosewski, który świetnie czuje ten klimat.
Ani trochę się nie zawiodłam na sopockiej “Gołoledzi” obejrzanej u progu wiosny. Spektakl został znakomicie skomponowany, zagrany i zaśpiewany. Jest prawdziwą duchową (dosłownie) ucztą.
“Gołoledź” będzie można zobaczyć 24 maja w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu podczas 48. Opolskich Konfrontacji Teatralnych, gdzie powalczy w finale IX Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”. Trzymam kciuki za sukces!
Teatr Telewizji – Oświadczyny i Jubileusz Czechowa, reż. Jerzy Antczak (premiera 1971 r.)
Tym razem teatr, który możemy obejrzeć na ekranach. Jednoaktówki Czechowa “Oświadczyny” i “Jubileusz” w reżyserii Jerzego Antczaka to wycieczka w czasie do 1971 roku. Spór Tadeusza Fijewskiego i Jadwigi Barańskiej o Wołowe Łączki nadal bawi do łez. To jest właśnie cecha wielkiej literatury.
***
MIEJSCA
Skwer Jerzego Wasowskiego
Wielokrotnie wspomniałam o tym, jak bardzo cenię twórców Kabaretu Starszych Panów. Tak się składa, że w kwietniu Starszy Pan A został patronem skweru w centrum Warszawy. Skwer mieści się niedaleko ulicy Wilczej, przy której przez wiele lat mieszkał artysta.
Każda forma upamiętnienia wielkiej postaci cieszy. Nie udało mi się być na otwarciu, ale kilka dni później zajrzałam na Kruczą. Miło zobaczyć tam nazwisko pana Wasowskiego.
Wiosenne Łazienki
Łazienki Królewskie zawsze są piękne i warte odwiedzenia, ale ich wiosenną odsłonę kocham najbardziej. Wszystko kwitnie i pachnie, a promienie słońca dokładają tym obrazkom uroku.
W dodatku 19 maja rozpoczną się w Łazienkach koncerty chopinowskie. Wtedy już podwójnie warto się tam wybrać!
Spacery po Trójmieście
Podczas naszej kwietniowej wizyty w Trójmieście bliżej było nam do zimy niż do wiosny, ale nie zmienia to faktu, że Gdańsk, Gdynia i Sopot są przepiękne o każdej porze roku. A dodatkowo, ich bogata oferta kulturalna powoduje, że zawsze można znaleźć mnóstwo pomysłów na ciekawe spędzenie czasu.
Więcej o trójmiejskich atrakcjach już niedługo na blogu.
Muzeum Emigracji w Gdyni
Wśród miejsc , które odwiedziliśmy w Trójmieście, duże wrażenie wywarło na nas Muzeum Emigracji. Mieści się w budynku dawnego Dworca Morskiego w Gdyni, skąd po nowe życie przez lata wypływały całe tłumy naszych rodaków. Wśród nich m.in. Witold Gombrowicz i Zbigniew Brzeziński, których przypominają tablice pamiątkowe wmurowane przy Muzeum.
Muzeum prezentuje losy migrantów na przestrzeni wieków i dziesięcioleci – wśród nich marzenia o Ameryce, ciężką pracę na obczyźnie, związki z Polską, kariery, twórczość artystyczną i nie zawsze szczęśliwie układające się historie. Jeśli w Waszych planach znajduje się wizyta w Trójmieście, a nie byliście jeszcze w Muzeum Emigracji, warto tam skierować swoje kroki.
***
SZTUKA
Julia Keilowa. Projektantka – Muzeum Warszawy
W Muzeum Warszawy można obecnie oglądać wystawę, która prezentuje dorobek Julii Keilowej – artystki tworzącej przedmioty użytkowe w stylu art deco. Współpracowała z największymi zakładami platerniczymi, była także autorką zastaw m.in. dla słynnego transatlantyku Batory. Żyła krótko (zmarła podczas okupacji Warszawy, w wieku zaledwie 41 lat), ale stworzyła swój styl, rozpoznawalność i markę osobistą, której nie powstydziliby się współcześni marketingowcy.
Na wystawie obok blisko 80 prac Keilowej zaprezentowano prace innych europejskich pionierek nowoczesnego wzornictwa oraz współczesne prace studentów i studentek inspirowane twórczością Keilowej. Warto dać się zachwycić klimatowi art deco!
Sąd Ostateczny Hansa Memlinga – Muzeum Narodowe w Gdańsku
Wrócimy jeszcze na chwilę do Gdańska, bo w tamtejszym Muzeum Narodowym można obejrzeć słynny tryptyk niderlandzkiego malarza Hansa Memlinga. To zdecydowanie najważniejszy eksponat tego Muzeum i absolutnie należą mu się wszelkie zachwyty.
Poza oczywistymi walorami artystycznymi, bardzo ciekawe są jego losy. Obraz miał trafić do prywatnej kaplicy niedaleko Florencji, ale tak się złożyło, że podczas transportu do Włoch został przechwycony przez polskiego żeglarza. Podczas podziału łupów obraz został sprezentowany gdańskiemu Kościołowi Mariackiemu (rzecz działa się w 1473 roku). 400 lat później tryptyk trafił jako zdobycz wojenna do Luwru, a po klęsce Napoleona przez Berlin wrócił do Gdańska. Podczas II wojny światowej wywieziono go do Petersburga, skąd przyjechał do Warszawy i niedługo później (w 1958 roku) do Gdańska. Od tamtej pory znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego. Piękny obraz, fascynująca historia i rzecz zdecydowanie warta zobaczenia.
***
Dajcie znać w komentarzach, czy spodobały Wam się moje kulturalne zachwyty kwietnia. I podzielcie się swoimi! A ja już zbieram następne – majowe 🙂