W drugiej odsłonie cyklu poświęconego filmom, które do nowości nie należą wystąpi produkcja „Sprawa się rypła” w reżyserii Janusza Kidawy. To satyra przede wszystkim na ustrój Polski Ludowej, dla którego nawet urodziny staruszki są pretekstem do chwalenia się osiągnięciami gospodarki. Ale to także film opowiadający o ludzkich grzechach i słabościach.
Jeśli mielibyśmy wymienić kilka filmów, które najbardziej kojarzą nam się z produkcjami peerelowskimi, pewnie niewielu z nas wymieniłoby film „Sprawa się rypła”. Jest o wiele mniej znany niż „Kogel-mogel”, „Miś” czy „Poszukiwany, poszukiwana”. A szkoda, bo z kilku powodów jest wyjątkowy. Może mniej w nim tekstów, które mogłyby wejść do powszechnego użycia, ale nie brakuje za to mniej lub bardziej ukrytych znaczeń.
Żywot człowieka „poczciwego”
Mieszkająca we wsi na Żywiecczyźnie rodzina Placków ma spory dom, ale nie wiedzie im się najlepiej. Prowadzą małe, niezbyt dobrze prosperujące gospodarstwo, pędzą bimber, gnieżdżą się w niewielkich pomieszczeniach całkiem dużego domu i całe życie spędzają na ciągłej wzajemnej inwigilacji z sąsiadami. Ci drudzy – Kadelowie prowadzą życie o wiele bardziej wystawne dzięki rodzinie, która przesyła im z Ameryki dofinansowanie. Jedni i drudzy obserwują się wzajemnie, a nowe nabytki czy sukcesy powodują u nich złość i chęć „przelicytowania” tych zza płotu.
Ludwik Placek (w tej roli Franciszek Pieczka) nie jest specjalnie szczęśliwym człowiekiem. Józek – jego syn nie garnie się do nauki, a dużo chętniej niż matematykę poznaje zdjęcia w magazynie dla dorosłych. W dodatku spędza trzeci rok w tej samej klasie. Córka zajmuje się głównie potajemnymi schadzkami ze swoim chłopakiem (Marian Dziędziel). Rodzina Placków opiekuje się jeszcze bratem Ludwika – niezbyt rozgarniętym Jontkiem oraz babcią Kornelią.
Awantura o babcię
Pewnego dnia babcia umiera. Ludwik organizuje jej potajemny pogrzeb, żeby nie wpędzać się w koszty związane z urządzeniem oficjalnego pochówku. W pogrzebie uczestniczą tylko Ludwik, jego żona i dzieci, więc mieszkańcy wsi (ani urzędnicy) nie wiedzą, że babcia zmarła. Kilka dni później Placków odwiedza przedstawicielka gminy, która przyniosła kilka prezentów z okazji setnych urodzin babci. Kiedy okazuje się, że do „przechwycenia” są 2 tysiące złotych i ruski zegarek, cwany Ludwik postanawia udawać, że babcia żyje, tylko wyszła do kościoła.
„Gmina babce wyasygnowała bo jej setka stukła”
Urzędniczka zostawia więc prezenty, odbiera podpisane przez Ludwika pokwitowanie i wychodzi. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że jubileuszem seniorki rodu zainteresowały się media. To z kolei spowodowało zainteresowanie urzędników i polityków, którzy postanowili wykorzystać tę sytuację do nagłośnienia gospodarczego rozkwitu kraju. Właśnie dlatego sprawa się rypła.
Nie ma jak pompa
Żeby uniknąć skandalu (i zapewne dotkliwych konsekwencji) ojciec rodziny wpada na pomysł, żeby za babcię przebrać Jontka, który nie jest zbyt rozgarnięty i do tej pory był ukrywany przed światem. Zakładają mu perukę, przebierają w babskie łachy, malują i tłumaczą, jak ma się zachowywać. Spirala kłamstw cały czas się nakręca, a rodzina znajduje się w coraz większych tarapatach.
Okazuje się, że duży dom Placków skrywa skarby – wystawnie urządzone pomieszczenia na piętrze pełne są nowoczesnych, nigdy nie używanych sprzętów, które stoją zakurzone i czekają, aż będą elementem posagu Helki. Podczas przygotowań do jubileuszowej uroczystości z udziałem przedstawicieli władz oraz mediów okazuje się, że dziewczyna jest w ciąży. Dla Ludwika to już za dużo – podupada na zdrowiu i nie może uczestniczyć w całej tej populistycznej szopce.
Podczas uroczystości pojawiają się przemówienia, gratulacje, śpiewy i inne honory, a babcia Kornelia płacze. Relacjonujący wydarzenia dla telewizji dziennikarz tłumaczy widzom, że to łzy wzruszenia, jednak to nie wzruszenie jest ich powodem, tylko coś zupełnie innego…
Farsa w pełnej k(r)asie
Historia przedstawiona w filmie „Sprawa się rypła” sama w sobie jest groteskowa. Jej fabuła oparta jest na podstawie sztuki teatralnej „Tato, tato, sprawa się rypła”. Napisana gwarą farsa autorstwa Ryszarda Latki była bardzo popularna w latach siedemdziesiątych. Zapewne popularność tego spektaklu zainspirowała Kidawę do przeniesienia perypetii rodziny Placków na ekrany kin. Premiera filmu odbyła się w sierpniu 1985 roku.
Co ciekawe, reżyser obok zaledwie kilku profesjonalnych aktorów zaangażował praktycznie samych naturszczyków. Najczęściej byli to górale mieszkający w okolicznych wsiach (m.in. świetny Roch Sygitowicz), miejscowa orkiestra oraz młodzież szkolna. Okazali się przed kamerą niezwykle naturalni i nie „zabrali” produkcji niczego z profesjonalizmu. Wręcz przeciwnie – dali ogromną ilość autentyzmu, co doskonale zgrało się z kreacjami doświadczonych aktorów.
„Sprawa się rypła” to jeden z kilku filmów Janusza Kidawy rozgrywających się na terenie Beskidu Żywieckiego. Ma bardzo specyficzny, inny niż hitowe ówczesne produkcje klimat. Nieprofesjonalni aktorzy, przepiękne plenery, gwara i oprawa muzyczna w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca „Juhas” z Ujsoły oraz Orkiestry Dętej Odlewni Żeliwa w Węgierskiej Górce stworzyły dobrze zgraną całość. Ja widziałam go już dwa razy i na tym z pewnością nie koniec.
Znacie ten film? Jeśli tak, dajcie znać, co o nim sądzicie.