Tadeusz Konwicki to jeden z tych pisarzy, którzy jednoznacznie kojarzą się z Warszawą. Nie tak dawno Muniek Staszczyk wraz ze swoim zespołem śpiewał, że poeci umierają. W swoim tekście nie uwzględnił pozostałych pisarzy, a im też się to zdarza, niestety. Konwickiego spotkało to 7 stycznia 2015 roku. Podczas pogrzebu pożegnali go politycy i przedstawiciele świata kultury. Kilka dni później – zwykli ludzie, którzy postanowili przespacerować się po Warszawie się jego śladami.
W sobotę, 17 stycznia odbył się literacki spacer „Warszawa z Konwickim”. Chociaż nie było to pierwsze takie wydarzenie (pierwszy spacer odbył się w maju 2012 roku), to miało ono wyjątkowy charakter – stało się symbolicznym pożegnaniem autora „Małej Apokalipsy”. W samo południe pod Empikiem na Nowym Świecie zebrała się całkiem spora grupa ludzi reprezentujących różne przedziały wiekowe. W roli kierownika wycieczki wystąpił audioprzewodnik, który każdy mógł sobie pobrać ze strony Muzeum Powstania Warszawskiego. Podczas jednej z poprzednich edycji wydarzenia Konwicki wyszedł do maszerujących i pozdrowił ich ze swojego balkonu. Ten spacer był o tyle wyjątkowy, że było wiadomo, że nie spotkamy głównego bohatera na swojej drodze. I to było najgorsze.
Przeszliśmy trasą, którą przemierzał prawie codziennie i dowiedzieliśmy się sporo o czasach, w których był najbardziej aktywny zawodowo. Spacerowaliśmy po Nowym Świecie, a następnie skręciliśmy w ulicę Górskiego, gdzie na chwilę zatrzymaliśmy się pod mieszkaniem pisarza słuchając fragmentów jego utworów. Cały czas kierowaliśmy się w stronę Pałacu Kultury i Nauki, który widział codziennie wychodząc z domu. Ulica Marszałkowska, a potem Aleje Jerozolimskie doprowadziły nas do gmachu cenzury, będącego miejscem pielgrzymek pisarzy, dziennikarzy i autorów, którym przyszło tworzyć w trudnych dla twórczości czasach – kiedy rzeczywistość trzeba było komentować z kneblem na ustach. Posłuchaliśmy opowieści o Smyku, neonach zdobiących Warszawę i o lokalach, w których można było zamówić kawę z fusami. Aż w końcu trafiliśmy do legendarnego Czytelnika – miejsca, w którym Konwicki miał własny stolik – najpierw dzielił go z Tyrmandem, później z Holoubkiem, aż w końcu został przy nim sam. Wraz z wszystkimi uczestnikami spaceru wypiliśmy tam herbatę dzięki uprzejmości właścicieli (Czytelnik w soboty jest zamknięty) i odsłuchaliśmy część audioprzewodnika.
Najlepsze jest to, że taki spacer można odbyć codziennie – indywidualnie i grupowo. Wystarczy ściągnąć nagranie i kierować się wskazówkami. Polecam, bo ten przewodnik to nie jest instrukcja recytowana jak z samochodowego GPSa. Wzbogacony jest fragmentami tekstów Konwickiego i wspomnień dotyczących nie tylko samej osoby pisarza, ale i czasów, w których przyszło mu tworzyć. Jego już nigdy nie spotkamy na trasie spaceru, ale zawsze możemy zrobić sobie terenową lekcję historii.
Zdjęcia: Anna Kostecka