Ciekawe, z czym kojarzy Wam się moda w Rosji. A może zastanawialiście się kiedyś, jak nosi się moskiewska ulica? Cokolwiek odpowiedzieliście na to pytanie, mam dla Was dobrą wiadomość. Za chwilę dowiecie się tego ze sprawdzonego, wiarygodnego źródła. Natalia – autorka bloga Moinob zgodziła się poopowiadać o stylu naszych wschodnich sąsiadów. Zapraszam zatem na modową wycieczkę do Moskwy.
Z Natalią trafiłyśmy na siebie całkiem niedawno na Instagramie. Jak tylko zobaczyłam stylistykę jej zdjęć, tematykę bloga i sposób pisania, od razu zapisałam się do fanklubu. I dobrze zrobiłam, bo teksty jej autorstwa to skarbnica rzetelnej wiedzy o modzie. Natalia podchodzi do tego tematu poważnie – czyta, szuka źródeł, zgłębia historię i chłonie wiedzę. Jakiś czas temu opuściła rodzinne miasto i przeniosła się do Berlina. Prawdopodobnie zrobiła to tylko po to, żeby nieco okrężną drogą dostać się do Moskwy. Jest zafascynowana tym miastem i kilka miesięcy pobytu tam postanowiła wykorzystać, aby dowiedzieć się jak najwięcej o tamtejszej modzie. Dzięki niej dowiemy się czegoś i my. Pierwsza część naszej rozmowy to opowieść o tym, co widać na moskiewskich ulicach, a w następnej zajrzymy na wybiegi. Zaraz przekonacie się, że moda w Rosji to naprawdę ciekawy temat.
Jak to jest ze słowiańskimi sympatiami? Jak odbierają Cię Rosjanie?
Tutaj jest zupełnie inaczej niż na przykład w Berlinie. Jeśli można powiedzieć, że pochodzenie jakoś wpływa na odbiór mojej osoby, jestem tu raczej czymś w rodzaju atrakcji turystycznej. Ludzie na ulicy ignorują to, że mówię z innym akcentem. A znajomi pytają, jak jest w Europie.
Czyli w jakimś sensie czują, że daleko im do Europy?
To był dla mnie wielki szok. Oni po prostu nie czują się ani Europą, ani Azją. Europa ich kręci, ale się z nią nie identyfikują. Fajne jest to, że nikt niczego nie ocenia. Mam koleżanki, które podwoziły mnie swoim BMW i wszystkie miały torebki Diora czy Bóg wie czyje. Ale nikt mi nie pokazuje, że jestem gorsza, bo chodzę z torebką ijoijo produkcji szczecińskiej (wszyscy się nią ekscytują).
Kiedy myślę o rosyjskiej modzie, w głowie wyświetlają mi się wielkie futrzyska bogatych dam i złote pierścienie na palcach oligarchów w opozycji do biedoty, która na modę nie zwraca uwagi, bo ma ważniejsze życiowe problemy. Jak w rzeczywistości wygląda moskiewska ulica?
Myślę, że nie jestem obiektywna, ponieważ mieszkam blisko centrum. Na obrzeżach na pewno sytuacja ma się zupełnie inaczej. W centrum Moskwy widziałam masę kobiet chodzących na piętnastocentymetrowych obcasach, niosących malutkie, fikuśne torebki (bez płaszcza oczywiście), które z pewnością nie byłyby w stanie w tym stroju podróżować metrem. Na pewno nie jest to stereotyp.
Kiedy dotarłaś do tej wyczekanej Moskwy, co w pierwszej kolejności zwróciło Twoją uwagę?
Tak naprawdę po dwudziestu godzinach spędzonych w pociągu chciałam tylko dotrzeć już do akademika i odpocząć. Największe zdziwienie przeżyłam wtedy, gdy okazało się, że mieści się on w budynku przypominającym warszawski Pałac Kultury. Na stroje zaczęłam zwracać uwagę dopiero w następnych dniach.
I jakie tendencje w moskiewskiej modzie zauważyłaś w pierwszej kolejności?
Przede wszystkim to, że Rosjanki – niezależnie od grubości portfela – są bardzo eleganckie. Popularne są tu chusty z ludowymi wzorami, skórzane buty (wiele kobiet nosi nawet w torebce pastę do butów!) i duże torby. Najlepiej z logo znanego projektanta będącym niejako przepustką do świata wyższych aspiracji.
Z jednej strony chusty, z drugiej skórzane buty, wysokie obcasy i logotypy wielkich domów mody. To wszystko istnieje w jakiejś opozycji do siebie?
Nie rozgraniczałabym tego. Panie na niebotycznie wysokich obcasach również przewiązują sobie chustki wokół głowy. Tylko zamiast tych z rosyjskich manufaktur wybierają folklor od Hermes.
A z tymi futrami to prawda?
Niestety tak. One są tu największą plagą. Dbałość o środowisko jeszcze nie dotarła do Rosji i futra w powszechnej świadomości uważane są za synonim luksusu. Pozostaje mi tylko wierzyć, że nie wszystkie są prawdziwe… A propos okryć wierzchnich – zdziwiło mnie również to, że na moskiewskiej ulicy jestem jedyną osobą w trenczu.
Coś oprócz braku takich płaszczy Cię zaskoczyło?
Najbardziej zdziwiło mnie to, że nikt nie nosi tu już walonek, choć panuje tu dość duże przywiązanie do tradycji i historii. Mam nadzieję, że ich brak spowodowany był jedynie końcem zimy.
Walonki! Zupełnie o nich zapomniałam… Widziałam na Twoim Instagramie, że dość szybko zaopatrzyłaś się w ten rodzaj obuwia.
Tak, walonki kupiłam w przeciągu pierwszych dwóch tygodni pobytu. Nie udało mi się jednak mimo wielokrotnych prób dotrzeć do Muzeum Walonek.
Muzeum Walonek?! No zaskakuje mnie ta Rosja coraz bardziej…
Przyjechałam na miejsce i okazało się, że muzeum jest zamknięte. Zadzwoniłam pod podany na drzwiach numer i dowiedziałam się, że nikogo tam już nie ma, bo zima się skończyła. Nie muszę chyba dodawać, że idąc do muzeum, przeskakiwałam przez zaspy śniegu… Ale jestem cały czas w kontakcie telefonicznym z pracująca w nim panią. Jak tylko załapię się na dzień otwarty, na pewno tam pójdę. Liczę na poznanie historii walonek u źródeł i przedstawienie jej moim czytelnikom.
Są jeszcze inne, tradycyjne elementy garderoby, które spodziewałaś się zobaczyć na moskiewskiej ulicy?
Wciąż liczę na to, że zobaczę łapcie (tradycyjne buty plecione z wierzby lub kukurydzy), ale podobno są jeszcze rzadziej spotykane niż walonki. Oprócz tradycyjnego obuwia nie miałam żadnych wyobrażeń. Chyba zwyczajnie nie chciałam się rozczarować. Przypuszczałam jednak, że środowisko modowe w Moskwie będzie bardzo hermetyczne. Okazało się, że jest wręcz odwrotnie.
Przygotowywałaś się jakoś do wyjazdu od strony teoretycznej? Czytałaś jakieś książki o modzie w Rosji, poznawałaś trendy, zgłębiałaś historię? Czy liczyłaś na to, że dowiesz się czegoś już na miejscu?
Nie, nie zajmowałam się tym wcale. Po pierwsze, dostęp do rosyjskojęzycznych książek w Europie (jak to tutaj mówią) jest wręcz niemożliwy. O ile można jeszcze dostać Tołstoja czy Dostojewskiego w oryginale, o tyle znalezienie czegoś związanego z modą graniczy z cudem. Z drugiej strony nie znoszę czuć się jak turystka. Nie chciałam przywozić tu swoich wyobrażeń. Chciałam dowiedzieć się wszystkiego na miejscu.
I z tego, co widać na Twoim blogu, Rosja cały czas dostarcza Ci wielu inspiracji.
Czuję się wręcz przebodźcowana! W sensie teoretycznym Rosjanie zajmują się modą od strony estetyki, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałam. Zmieniło się to, odkąd zaczęłam chodzić na zajęcia do pani profesor Kuznecovej, która na MGU pracuje od 1968 roku (i od pięćdziesięciu lat zajmuje się badaniem mody).
Dużo dzieje się tu też na płaszczyźnie dostępnej zwykłemu szaremu człowiekowi. Parę dni temu pisałam na Facebooku o instalacji, która stanęła na Arbacie. W Muzeum Mody dwa razy w tygodniu odbywają się wykłady dotyczące historii mody. Duży jest też wybór książek – obejmujący dużo więcej niż tylko biografie projektantów. Dostęp do wiedzy kusi.
Właśnie miałam zapytać o ten Arbat. Jak znajdujesz takie perełki?
Akurat na niego trafiłam przypadkiem, szukając… sklepu spożywczego.
Ciekawe, ile osób przechodzi obok tej wystawy codziennie i nie zwraca na nią nawet uwagi…
W tym przypadku zupełnie tak nie było. Instalacja stała na środku ulicy (deptaka właściwie). Dużo ludzi mimo oberwania chmury zatrzymywało się i czytało.
***
To pierwsza część naszej rozmowy. Moda w Rosji ma wiele odsłon – druga część dotyczy tej prezentowanej na wybiegach. Koniecznie zaglądajcie na blog Natalii oraz na jej profile na Facebooku i Instagramie. Znajdziecie tam świeże doniesienia z Moskwy i mnóstwo modowych ciekawostek.
Dajcie też znać w komentarzach, czy macie jakieś wyobrażenia na temat mody w Rosji i czy któreś wątki z naszej rozmowy szczególnie Was zaciekawiły.
—
Zdjęcia: Natalia Wąsik