Dzień dobry, tu Czytelnia

Czytelnia

Czytelnia to moja recepta na pytanie, co zrobić, żeby zachować na dłużej artykuły, które w ciągu dnia wpadają w moje pole widzenia na różnych społecznościówkach, blogach i portalach. Podczas scrollowania tablicy czasem uda się na kilka sekund zawiesić na czymś oko, ale i tak większość tekstów zostaje odesłana na bliżej nieokreślone „kiedyś”. Zazwyczaj wysyłam sobie wszelkie ciekawe linki na maila, ale nie jest trudno zgadnąć, co się z nimi potem dzieje.

Dlatego właśnie postanowiłam stworzyć tutaj cykl „Czytelnia”. Wiem, że może niespecjalnie kojarzy on się z internetowymi źródłami, ale lepszych pomysłów póki co nie mam. Mam za to nadzieję, że uda mi się z jakąś regularnością (zobaczymy jaką) wrzucać tu spotkane podczas internetowych wędrówek teksty. Ogólnoczytelniane reguły nie obowiązują – możecie hałasować. A jak sami traficie na dobre artykuły, wrzucajcie w komentarzach. Chętnie poznam.

Sławomir Gołaszewski we wspomnieniach Michała Okońskiego
Jako pierwszy pojawia się tu artykuł, który zainspirował mnie do stworzenia tego cyklu. Gołaszewski zmarł 16 lipca w wieku 61 lat. Jego nazwisko znane jest wszystkim tym, którzy choć trochę zetknęli się z muzyką reggae w polskim wydaniu. Okoński w swoim artykule w „Tygodniku Powszechnym” przedstawił go nie tylko jako muzyka, dziennikarza i popularyzatora reggae, ale także jako faceta, który swoją wiedzą i umiejętnością jej przekazania potrafił ściągnąć przed radiowe odbiorniki tłumy słuchaczy. Niektórzy z nich, podobnie jak sam autor artykułu, musieli we wtorki zrywać się z lekcji żeby zdążyć na audycję. Tak właśnie zostaje się autorytetem.

Pokaż mi swoją szafę, a powiem ci kim jesteś?
Co z szafy, to z serca: „Dobre na strych, brzydkie i zniszczone na śmietnik, brzydkie i mało zniszczone dla PCK, brzydkie, ale niezniszczone – do oddania najlepszej przyjaciółce, by nie wyglądała lepiej, niebrzydkie, lecz za małe (których jest najwięcej) na dno szafy aż do schudnięcia, a niebrzydkie i niezniszczone, ale takie, które się znudziły, do wystawienia na Allegro”. O tym, że perfekcja zawsze jest w cenie od dłuższego czasu próbują nas przekonać programy telewizyjne, poradniki, blogi i liczne specjalistki z dziedzin wszelakich (z modą na czele). Jak słusznie zauważa w swoim felietonie Michał Zaczyński, powiewa to delikatnie mówiąc groteską, bo sami nie wierzymy, że wyrzucenie połowy ubrań wprowadzi nas w stan absolutnego zen. W końcu szafa to nie fryzjer…

Karminowa czerwień, czyli robaki na ustach
Nie jest tajemnicą, że część barwników stosowanych w branży spożywczej pochodzi ze źródeł, których wolelibyśmy nie znać. Na blogu Sweet Piggy można przeczytać artykuł dotyczący branży kosmetycznej. A konkretniej karminu, który pozyskiwany jest ze sproszkowanych robaków – koszenili. Wykorzystywany jest przy produkcji m.in. szminek i pudrów. Chyba zacznę dokładniej czytać składy, bo nie zamierzam smarować się robalami.

Pakowanie – wyższy stopień wtajemniczenia
Co jest gorsze od pakowania? Pakowanie problematycznych elementów garderoby. Kto próbował kiedykolwiek przewieźć w walizce lub torbie podróżnej koszulę, marynarkę, elegancką sukienkę czy inne elementy oficjalnego dress code’u, ten wie, że po przejażdżce wyglądają one jak nie wspomnę skąd wyjęte. Łukasz Kielban na swoim blogu zamieścił poradnik (co ważne, zilustrowany zdjęciami i filmami!), jak postępować ze swoją problematyczną w transporcie garderobą. Tekst na Czasie Gentlemanów przyda się nie tylko panom. W końcu my też musimy jakoś wyglądać zanim dorwiemy żelazko.

Szczekanie w markecie
Kto obserwuje mój facebookowy profil, ten pewnie widział – nie mogłam się powstrzymać przed podlinkowaniem pewnego opowiadania o merdaniu ogonkiem. Spoilować tu nie będę, bo nie chcę Wam zabierać przyjemności czytania. A ta jest przeogromna, bo marketowa historia opisana jest niezwykle dynamicznym i barwnym językiem. Cokolwiek tu o tym opowiadaniu napiszę, zabrzmi idiotycznie w zestawieniu z jego treścią. Co więcej, Bartek z Kartek na swoim blogu ma więcej perełek. Zajrzyjcie koniecznie!

Zobacz również