Łodź to miasto, z którym najbardziej kojarzy mi się jedna postać – Julian Tuwim. Podróżować można na kilka sposobów. Można naczytać się przewodników, wypytać znajomych, szukać podpowiedzi na blogach, albo znaleźć klucz, według którego zorganizuje się poznawanie miasta. Niedawno wpadliśmy z P. na spontaniczny pomysł szybkiego wyjazdu do Łodzi. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, więc zdecydowaliśmy się na dwudniową wycieczkę. Podróż z Warszawy trwa stosunkowo krótko (na tyle, że jestem w stanie ją znieść), a do oglądania jest tam sporo (na tyle sporo, że wypadałoby tam wrócić i dozwiedzać).
Nasze spotkanie z Łodzią odbyło się bez researchów, przygotowań i wcześniejszego ogarniania – czyli inaczej, niż bywa to zazwyczaj. Tym razem pojawił się tylko jeden klucz, według którego postanowiliśmy zobaczyć to miasto. Był nim Julian Tuwim, z którym ostatnio bardziej się zaprzyjaźniłam po lekturze pewnej książki. O ławeczce, na której siedzi Tuwim wiedzą zapewne wszyscy, ale zdecydowanie warto swoje poszukiwania rozszerzyć o kilka innych ulic i zakamarków. Warto, bo trudno o bardziej „tuwimowe” miasto w Polsce – nie tylko dlatego, że można tam znaleźć sieć aptek czy kwiaciarni o nazwie Kwiaty Polskie. Zapraszam więc na wycieczkę po Łodzi. Może nie „Lokomotywą”, ale za to z „Ptasim Radiem” w tle.
Lecznica dla zwierząt przy Kopernika
Nie, nie chodzi o przypadek dziabnięcia przez Pchłę Szachrajkę (tę od Brzechwy). Ale jeśli mielibyśmy podać komuś tego typu suchary, to najlepiej podrzucić je koniowi. Rzucić trzeba by było ze sporym rozmachem, bo koń ów dumnie zdobi szczyt budynku przy ulicy Kopernika 22. To najstarsza lecznica weterynaryjna w Polsce – powstała w 1890 roku i działa do dziś. Nie jestem znawczynią biografii Tuwima, więc nie wiem, czy leczył tam swojego chomika (o ile w ogóle go miał), ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że „maskotka” lecznicy znalazła się we wspomnianych wcześniej „Kwiatach polskich”. Być może właśnie dlatego została uznana za zabytek Łodzi:
Niżej podpisany
Tamtejszy uczeń, pętak, mikrus,
Znany obibok i drapichrust,
Zawalidroga i łachmytek,
Ma zaszczyt prosić, żeby oną
Cudowną szkapę uskrzydloną
Uznało miasto za zabytek.
Niech zawsze ma swój obrok gwiezdny,
Kastalską wodę z rzeki Łódki,
A jeszcze lepiej wiadro wódki;
Niechaj ogląda ją przyjezdny,
Kiedy do Łodzi się wybierze(…)
Biblioteka przy ul. Struga
Jeśli już jesteśmy przy długoterminowych zasługach Tuwima dla miasta i jego mieszkańców, kierując się w stronę Piotrkowskiej warto zahaczyć na chwilę o ulicę Struga, gdzie pod numerem 5. znajdowała się pierwsza w Łodzi wypożyczalnia książek. Założyły ją w roku 1898 siostry Felicja i Halina Pieńkowskie, a Tuwim bywał jej częstym gościem (a właściwie użytkownikiem). Miał do niej ogromny sentyment, dlatego osobiście interweniował w Wydziale Kultury i Sztuki gdy groziło jej zamknięcie w 1950 roku. Jego moce sprawcze zadziałały, ale niestety nie bezterminowo – biblioteka została zamknięta pięć lat temu.
Ulica Tuwima
„Nie macie, państwo, pojęcia, jak to przyjemnie mieć własną ulicę. I to jest jeszcze o tyle przyjemniejsze, że dostarcza samych rozkoszy posiadania, bez żadnych obowiązków czy kłopotów związanych z tym stanem. (…) Ten brak obowiązków, związanych z posiadaniem ulicy, płynie może stąd, że jak już posiadacie własną ulicę, to już przeważnie jesteście nieboszczykiem i gdzież wam wtedy zamiatanie itp.” – tak korzyści z posiadania własnej ulicy zdefiniował w ‘Listach z podróży’ Jeremi Przybora. Tuwim, który był jednym z jego literackich idoli (chyba mogę go tak określić) doczekał się tej przyjemności w 1954 roku, czyli w mniej więcej rok od momentu, w którym przestało go już obchodzić zamiatanie. Warto na tę ulicę zajrzeć nie tylko z powodu wspaniałego patrona, ale także dlatego, że znajduje się tam słynne Muzeum Animacji Se-Ma-For.
Przeprowadzki i popiersie
Istnieje sporo adresów, które związane są z miejscami zamieszkania Tuwima i jego rodziny. Urodził się w mieszkaniu przy ul. Kilińskiego 46, dwa lata później mieszkał z rodzicami przy al. 1 maja 5, jako dzieciak bawił się z kolegami na podwórku kamienicy przy ul. Struga 42, a później zmieniał adres na Narutowicza 54 i Traugutta 12. Być może właśnie ta wędrówka po Łodzi zainspirowała radnych w 2011 roku do pomysłu eksmitowania popiersia Juliana Tuwima z ulicy Moniuszki na peryferie miasta. Tam go nigdy wcześniej nie było, więc pomysł na zwiedzanie godny odnotowania. Na szczęście to się nie udało i nadal można spotkać poetę na placu przed budynkiem YMCA na styku ulic Moniuszki i Hotelowej. Mam nadzieję, że nikt go już stamtąd nie ruszy.
Hotel Savoy
Moim ulubionym rozdziałem twórczości Juliana Tuwima są skecze i teksty kabaretowe. Zanim pojawił się Czarny Kot, Qui Pro Quo czy Cyrulik Warszawski, pierwsze kroki na kabaretowej scenie postawił w zespole kabaretu Bi-Ba-Bo. Ściągnęli go tam w 1914 roku przyjaciele – Eliasz From, Konrad Tom oraz Artur Szyk. Kabaret działał w Hotelu Savoy, w którym rezydowała łódzka cyganeria. Druga wojna spowodowała przymusową przerwę, ale dusze artystyczne wróciły tam zaraz po jej zakończeniu. W działającym wtedy w hotelu Klubie Literatów Pickwick można było spotkać na przykład Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Józefa Węgrzyna, Adolfa Dymszę czy Leona Schillera.
Piotrkowska
Nie ma spaceru po Łodzi bez zahaczenia o ulicę Piotrkowską. A tuwimowych adresów oczywiście tam nie brakuje. Pod numerem 72 znajduje się budynek dawnej fabryki włókienniczej przekształconej w Hotel Grand, w którym działały m.in. Teatr Syrena oraz scena kabaretowa prowadzona przez wspomnianego przed chwilą Konrada Toma. Tuwim nie mógł nie bywać ich gościem. Kawałek dalej, z balkonu kamienicy przy Piotrkowskiej 88 oglądał w 1905 roku wydarzenia rewolucyjne, które znalazły się później w „Kwiatach polskich”. Na trzecim piętrze budynku pod numerem 96 mieściła się przez dwa lata redakcja „Szpilek”, w których publikował swoje utwory. A Piotrkowska 104 to słynna ławeczka tłumnie odwiedzana przez turystów.
Muzeum Miasta Łodzi
Tam akurat nie dotarliśmy podczas naszej wycieczki, ponieważ postanowiliśmy skupić się na przemieszczaniu śladami Tuwima, a nie na oglądaniu należących do niego przedmiotów. Gdybyśmy mieli więcej czasu, możliwe że dotarlibyśmy i w to miejsce. Zapewne warto ze względu na kolekcję pamiątek po pisarzu. W saloniku bilardowym w pałacu Izraela Poznańskiego podobno można zobaczyć m.in. rękopisy, listy, fotografie pisarza, maszynopis „Kwiatów polskich” z odręcznymi notatkami oraz wieczne pióro.
Fraszka Megalomańska
Drobnomieszczaństwa, proszę państwa,
dowąchał się w mej nowej książce
kto? syn drobnego sklepikarza
z małego miasta w Małopolsce.Tak, z miasta jestem, z miasta Łodzi,
mam Komin w herbie swym ozdobnym,
mieszczanin, tak, mogę się zgodzić,
ale, przepraszam bardzo, DROBNY?!
Wielkości odmówić Tuwimowi nie można. I zwiedza się z nim miasto o wiele lepiej niż z mapą czy przewodnikiem. Chociażby dlatego, że takie poszukiwania i domysły z cyklu „czy to tu?” dają dużo radochy. Mam nadzieję, że tym tekstem nikomu poszukiwań nie zepsułam. Tym bardziej, że jest tam jeszcze sporo tuwimowych miejsc do odkrycia.